Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trwa walka strażaków z pożarem opon w Wilkowie. Wodę ciągną nawet z zalanej kopalni Lena, zdjęcia

Zdjęcia Piotr Krzyżanowski
Dziś mija siódmy dzień od wybuchu pożaru składowiska wyrobów gumowych w Wilkowie pod Złotoryją. Cały czas trwa ciężka walka strażaków, głównie dogaszanie wielkiej pryzmy niebezpiecznego materiału. Strażacy pobierają wodę wężami z odległego o 3 km stawu osadowego dawnej kopalni miedzi Lena i z jej zatopionego szybu. Nie wiadomo, kiedy skończy się ta akcja.
od 16 lat

Od minionej soboty na horyzoncie w rejonie powiatów złotoryjskiego i jaworskiego widać kłęby dymu unoszące się z palącego się wysokiego na 5-6 metrów składowiska opon, ale też taśmociągów, pasów transmisyjnych itp. Były surowcem do produkcji sadzy technicznej i oleju pirolitycznego. Produkcja skończyła się przed rokiem, i to hukiem – po wybuchu pieca. Niestety, była to też tragedia, bo zmarł jeden z pracowników Od początku sytuacja wyglądała bardzo dramatycznie, zwłaszcza, że pożar zagrażał okolicznym lasom. Ogień przedarł się nawet na ich teren, ale został natychmiast ugaszony.

Co się dzieje w tej chwili? O przebiegu akcji gaśniczej rozmawialiśmy w piątek rano ze st. kpt. Piotrem Dąbrową, oficerem prasowym Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Złotoryi.

W zakładzie produkowano sadzę techniczna i olej pirolityczny (podobny do opałowego). Od maja ub. roku produkcję zablokował nadzór budowlany. 17 czerwca po godzinie 4 nad ranem zapalił się skład opon na terenie tego

zakładu. Jaka jest przyczyna? Tę sprawę bada złotoryjska policja, strażacy nie chcą sie wypowiadać.

Teraz akcja biegnie dwukierunkowo. Koparka przerzuca materiał ze składowiska, który jest następnie dogaszany. Poza tym strażacy cały czas polewają całe składowisko wodą, by nie odtworzył się płomień i pożar nie wybuchł z pierwotną mocą.

- Miejscowy przedsiębiorca użyczył nam koparkę i pracownika, który przerzuca materiał palący się materiał. Na początku miał on ogromne problemy, bo nie było wjazdu do składowiska otoczonego murem i musiał najpierw odgarnąć gumy leżące przed samym składowiskiem, na drodze dojazdowej. Dopiero teraz będzie mógł dobrać się do warstwy właściwej składowiska – mówi st. kpt. Dąbrowa.

Rozeszła się pogłoska, że strażakom zabrakło wody. Kapitan Dąbrowa dementuje tę opinie. Nie było momentu, żeby zabrakło wody. Strażacy korzystali z dwóch dużych zbiorników z deszczówką, które są na terenie zakładu. W pewnym momencie poziom się jednak w nich już mocno obniżył i zaczęto poszukiwać nowych źródeł. Udało się zamontować, z pomoca złotoryjskiego przedsiębiorstwa komunalnego, pompę głębinową na głębokości 60 metrów w zalanym szybie kopalni Lena. Poza tym tłoczą wodę wężami pożarniczymi z odległości 3 kilometrów ze stawu osadowego kopalni.

- Mamy wody tyle ile trzeba i nawet uzupełniamy zbiorniki w zakładzie – mówi oficer prasowy.

Bardzo dużo teraz zależy od operatora koparki, bo pracuje w ekstremalnie trudnych warunkach, oczywiście czuwają nad nim strażacy. Planuje się też zaangażować do usuwania gumy ze składowiska ładowarkę, co pozwoli

przeprowadzać tę robotę szybciej. Akcja w Wilkowie wciąż angażuje spore siły strażackie. Na początku do gaszenia przystąpiło 25 jednostek. Cały czas działa tu 15-20 jednostek – także z sąsiednich powiatów. W weekend do akcji wejdą strażacy ochotnicy. Cały czas jest przecież co robić. - Podajemy 8-9 prądów wody na składowisko. W sumie sześciu ludzi cały czas pracuje w maskach, z butlami na pierwszej linii. Składowisko polewają też automnatyczne działka, które również muszą obsługiwać ludzie – mówi st. kpt. Dąbrowa.

Na miejscu jest specjalistyczny samochód strażacki z wyposażeniem – butlami i sprzętem – do ochrony układu oddechowego działającyh tu pożarników.

Czy były przypadku zatruć? Jest ratownik medyczny który czuwa nad stanem, zdrowia strażaków. Dotąd było jedno skręcenie kostki i mnóstwo otarć, bo strażacy pracują w ciężkich butach i ubraniach przy bardzo wysokiej temperaturze, ale to raczej obrażenia powierzchowne.

Na portalach pojawiają się opinie, że w okolicy powietrze jest zatrute, śmierdzi. Czy jest takie zagrożenie? - Badamy sytuację systematycznie. Dwa razy dziennie przyjeżdża specjalistyczna jednostka ratownictwa chemiczno-ekologicznego z PSP Legnica i za pomacą odpowiedniego sprzętu bada jakość powietrza w miejscowościach w obrębie 10-15 kilometrów od miejsca pożaru – mówi st. kpt. Piotr Dąbrowa. - Na tę chwilę nie odnotowano poza nieprzyjemnym zapachem, sytuacji zagrożenia dla ludzi.

Jak długo akcja może jeszcze potrwać? Odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie ma.

Grzegorz Chmielowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto