Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dolny Śląsk: Łamią przepisy na budowach

Agata Grzelińska
Piotr Krzyżanowski
W ciągu roku na Dolnym Śląsku o połowę wzrosła liczba wypadków przy pracy. Na 11 zdarzeń 9 to upadki z wysokości

W ostatnią sobotę doszło do dwóch podobnych tragedii. Legnica, ul. Kościuszki - z dachu remontowanej kamienicy spada mężczyzna. Ginie na miejscu. Jak się potem okazało, był ojcem właściciela firmy, która remontuje dach. Pracował na wysokości 7-8 metrów bez żadnych zabezpieczeń.

Marczów, koło Wlenia (powiat lwówecki). 56-letni mężczyzna pracuje przy remoncie jednego z tamtejszych domów. Po południu spada z rusztowania. Ginie na miejscu. Policja ustala potem, że pracował na wysokości bez zabezpieczeń.

I jeszcze jeden wypadek z początku października w Wąsoszu (powiat górowski). Trwa rozbiórka dachu hali w zakładzie. Jeden z młodych pracowników demontuje płyty eternitowe. Na wysokości 7 metrów pracuje bez zabezpieczeń. Spada. Doznaje ciężkich obrażeń. Umiera w szpitalu.

- Od początku roku do końca września na Dolnym Śląsku przy pracach remontowo-budowlanych były 22 wypadki - wylicza Irena Strąk z Okręgowego Inspektoratu Pracy we Wrocławiu. - Siedem z nich było śmiertelnych. W sumie zginęło 9 osób. 15 wypadków zakwalifikowano jako ciężkie.

Statystyki Państwowej Inspekcji Pracy są niepokojące. Dane zebrane przez Główny Urząd Statystyczny - który liczy te zdarzenia inaczej, bo nie patrzy tak rygorystycznie jak PIP na kwestie formalne, związane z zatrudnieniem - są jeszcze bardziej zatrważające. Wynika z nich, że w Polsce znacznie, bo aż o 7 proc. wzrosła liczba wypadków przy pracy. W budownictwie - o 6 proc. Niestety, przoduje województwo dolnośląskie. W I połowie 2010 roku wypadków było 18, w I połowie 2011 roku - aż 27.

Tymczasem w mediach trwa ogólnopolska kampania "Szanuj życie". W jednym z telewizyjnych spotów za pracownikiem na rusztowaniu idzie anioł, zahacza szatą o pręt i odwraca głowę. Wtedy lektor komentuje, że nawet anioł nie pomoże, jeśli nie będzie szkoleń, zabezpieczeń i właściwego nadzoru.

O tym, jak ważne są szkolenia i przestrzeganie przepisów bhp, przypominają gwiazdy telewizyjnego ekranu: Michał Olszański, Monika Richardson czy Emilian Kamiński. Ale efektów tej kampanii na razie nie widać.

- Jedną z głównych przyczyn wypadków na budowach jest wciąż totalne lekceważenie przepisów, bezmyślność i bałagan organizacyjny - mówi Jan Buczkowski, kierownik PIP w Legnicy. - Do tego dochodzi często rutyna, a czasem też alkohol. O tragedię łatwo.

Jak podkreśla kierownik legnickiego PIP, przepisy łamią i ryzykują życie swoich ludzi pracodawcy, którzy nie dbają o właściwe zabezpieczenia na rusztowaniach: barierki czy siatki zabezpieczające. Nie zapewniają pracownikom specjalnych szelek, linek i całych systemów zabezpieczeń indywidualnych.

- Nawet gdy dają pracownikom szelki, to nie pilnują, czy są zakładane i zakotwione, czyli przyczepione do czegoś stabilnego, np. do ściany - dodaje Buczkowski. - Kontrolujemy budowy bardzo często, bo wciąż jest bardzo wiele nieprawidłowości.

Spotkaliście się kiedyś z podobnym nieprzestrzeganiem przepisów budowlanych?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto