Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co dalej z wolontariuszami z legnickiego schroniska dla zwierząt

Zygmunt Mułek
Piotr Krzyżanowski
Janusz Sebastian ma 61 lat i jest najstarszym legnickim wolontariuszem. Działa także w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. Wczoraj wsiadł jak zwykle na rower i popedałował 7 kilometrów do schroniska, by wyprowadzić trzy psy.

- Jeden z pracowników powiedział mi, że to już ostatni spacer - złości się Janusz Sebastian. - To tak, jakbym dostał w twarz.

Dlaczego nie będzie już mógł brać zwierzaków na spacer?

- Ten opiekun psów ze schroniska zasugerował, że to przez jakieś wolontariuszki. Za bardzo mieszały. A co ja mam powiedzieć teraz psom? - martwi się legniczanin.

Zobacz koniecznie: Protest przeciw wysokim cenom paliwa

Pan Janusz najpierw wziął na smycz Dorcię, mieszańca, którą właściciel kilkakrotnie próbował po pijanemu powiesić. Gdy trafiła do schroniska, wyglądała jak szkielet.

- Tutaj odżyła - zapewnia Janusz Sebastian. - Ma dobrą opiekę. Nawet jeździła do Wrocławia do kliniki, gdzie przeszła poważną operację ucha. Mam jeszcze dwa psy - goldeny. Zawsze, gdy mnie widzą, mało klatek z radości nie rozszarpią. Przecież jak te zwierzęta nie wybiegają się, wpadną w apatię - kręci głową z niedowierzaniem, że coś takiego zrobiono zwierzętom.

Zobacz też: Prezydent nie widzi szans na lotnisko w Legnicy

Wolontariusze pojawili się w schronisku przed trzema laty. Młodzi i starsi. Wpisywali się w zeszycie i brali psy na spacer. W ostatnim tygodniu takich wpisów jest 20. Wolontariuszka Sylwia Rostkowska wspomina, że jeszcze przed trzema laty psy siedziały w klatkach. Rzadko były wyprowadzane na spacer. Ale gdy pojawili się wolontariusze, wyszły z zamknięcia.

- Zwierzęta odżyły - zapewnia pani Sylwia. - Gdy pobiegały na spacerze, szybciej się socjalizowały. Lepiej nadawały się do adopcji. Ale my też miałyśmy uwagi do pracy schroniska. Najpierw nie chcieliśmy wychodzić z tymi problemami na zewnątrz. Ale w końcu trzeba było zacząć o tym mówić głośno.

Co się źle działo w schronisku? - To nie było nic wielkiego - zapewnia Sylwia Rostkowska. - Zwracaliśmy uwagę, że zwierzęta się gryzą między sobą. Chcieliśmy, by został zbudowany wybieg dla nich i znaleźliśmy nawet sponsora. Mieliśmy zastrzeżenia do niektórych klatek i żywienia. Rozmawialiśmy o tym w urzędzie miasta, ale to się nie spodobało.

Efekt tych działań jest taki, że Adam Urbaniak, dyrektor Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, zakazał wyprowadzania psów przez osoby wspomagające schronisko.

Zobacz też: Protest legniczan przeciw ACTA (ZDJĘCIA)

- To nie są wolontariusze w rozumieniu przepisów o wolontariacie - zaznacza z naciskiem. - Ale jak by ich zwać, niewątpliwie wykonywali bardzo dobrą robotę. Niestety, niektóre osoby zaczęły zbyt głęboko ingerować w pracę schroniska. Chciały decydować, którego psa wyprowadzić, a nawet uśpić. To nam miasto powierzyło prowadzenie schroniska i nie może być wolnej amerykanki w rządzeniu. Dlatego zawiesiłem wyprowadzanie psów przez te osoby.

To oznacza areszt dla zwierząt? - Nie. Będą to teraz robili pracownicy schroniska. A jak sprawy się unormują, może za miesiąc albo dwa, odwieszę tę decyzję. Musimy jednak się dogadać - dodaje dyrektor.

W legnickim schronisku przebywa około stu psów. W ostatnich latach kontrole nie wykazały uchybień.

Czy Twoim zdaniem wolontariusze nadal powinni wyprowadzać zwierzęta na spacery?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto