MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Poznajcie panią Janinę Kowal i jej pasję! Legniczanka tworzy różne przedmioty dekoracyjne: wazy, gazony, figurki, makramy

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Do domku w podchojnowskich Rokitkach przyjeżdża się zwykle na wypoczynek. Ale pani Jasia potrafi świetnie połączyć go z pracą, a mówiąc konkretnie, z twórczością. Przeczytajcie poniżej więcej o pasji Janiny Kowal z Legnicy.

Stary garnek, cement, włóczka i dusza artysty

Odwiedziliśmy panią Janinę Kowal, która na całą wiosnę i lato „ucieka” z rodzinnej Legnicy i mieszka w letnim domku nad jeziorem w Rokitkach. Tworzy tutaj różne przedmioty dekoracyjne, których nie powstydziłby się nawet artysta z dyplomem.

Ja po prostu w ten sposób najlepiej wypoczywam! - mówi pani Jasia trochę speszona uwagami sąsiadów, że „zaszywa się” za swoim domkiem na wiele godzin. A są dni, że jest tak zajęta swoją sztuką, i o jej obecności świadczy jedynie zaparkowany obok domku jej samochód.

A co jest efektem tych dni spędzonych na tworzeniu?

To widać od razu. Na małą posesję w Rokitkach wchodzimy schodami, przy których stoi kilka okazałych gazonów w jasnych barwach, w których są kwiaty. I gazony, i kwiaty to efekt działań pani Jasi. Cały „warsztat” na tarasie to kilka pojemników na cement, włóczkę, tkaniny, można powiedzieć, że skromny. Ale jak potrzeba, pani Jasia zajmuje centralną część tarasu, jak dziś, gdy wykonuje dość dużą makramę.

- Jest duża, bo będzie służyła jako zasłona okienna - wyjaśnia pani Jasia.

Na murku stoi kilka wazonów w jasnych kolorach. Obok ozdobione ciemne butelki. Z wnętrza domku gospodyni przynosi wykonaną z drutu i włóczki postać - chyba lalki - bo jeszcze bez głowy...

Herbata na stole, na horyzoncie drzewa, domki i tafla stawu, teraz można powspominać.

- Pracowałam w biurze, potem, przed emeryturą prowadziłam bufet w Hucie Miedzi Legnica. Nigdy nie miałam nic wspólnego ze sztuką, malarstwem, plastyką... Nie było na to ani chęci, ani czasu - opowiada pani Jasia, przypominając, że kiedyś wolny czas spędzała najczęściej na nartach zimą i na rowerze latem. Bo zawsze lubiła coś robić, być w ruchu.

Nadszedł moment, gdy przeszła na emeryturę, dzieci dawno „wyfrunęły z gniazda” na swoje, z „zawodowych” obowiązków pozostała jej tylko pomoc mężowi w firmowych „papierach”. Zrobiło się bardzo dużo czasu...

- Moje spotkanie ze sztuką, a raczej rękodziełem czy rzemiosłem nastąpiło, gdy musiałam zlikwidować bar w hucie. Przyszła zima i trzeba było się czymś zająć. Wzięłam się za robienie czapeczek na szydełkach. Zrobiłam i sprzedałam ich w internecie z kilkaset - wspomina pani Jasia. - Potem już nie wyobrażałam sobie życia bez jakiejś „twórczości”.

Po czapkach pojawiły się wazy i gazony. Takie, które można postawić w mieszkaniu, na ogródku, a także na cmentarzu. - To jest dość prosta sztuka - wtajemnicza nas pani Jasia. - Najpierw trzeba znaleźć jakiś przedmiot, który będzie stabilizował całość, czyli na przykład stary garnek, wiaderko itp. Drugi element to jakaś tkanina wchłaniająca dobrze wodę. Najlepiej z bawełny, ale niekoniecznie coś ekstra, może to być nawet ścierka do podłogi! - śmieje się nasza rozmówczyni. - Rozrabiamy cement z wodą, potem nasączamy tym cementem tkanin i rozpoczyna się właściwa praca: formujemy tę tkaninę, włożoną np. w garnek, wedle swojego pomysłu. Trzeba się w tym momencie skoncentrować, bo cement szybko się wiąże, twardnieje i za chwilę poprawki nie będą możliwe. Wtedy też doczepiam różne elementy zdobnicze. Nie trzeba pieca - waza czy gazon wysycha szybko na słońcu, a wtedy trzeba go pomalować, bo sam cement ma barwę brudno-szarą, na pewno niezbyt ciekawą.

Sezon na wazy i gazony chyba już w tym roku minął. Przeważyła ochota na makramy. W sierpniu na tarasie pojawił się duży stojak, a po kilku dniach prawie gotowa 1,5-metrowej długości „pleciona” ozdoba. Pani Jasia myślała, że robota pójdzie sprawniej, ale rodzaj włóczki to skomplikował.

A jak znudzi się makrama? - Ojej, jeżeli nawet się znudzi to przejściowo, wracam do swoich starych technik. Już myślę o tym, jakie mają być moje nowe laleczki wykonywane z włóczki, gliny i innych materiałów. Jestem szczególnie dumna z mojej figurki „Kobiety w kapeluszu” - opowiada nasza gospodyni.

Dzieła pani Jasi - wazy, makramy, „włóczkowe” postacie, zdobią dom w Legnicy i domek w Rokitkach.

- Oczywiście, gdy tylko skończę coś robić, to lubię się tym pochwalić na Facebooku - nie ukrywa pani Jasia.- Ale tak naprawdę najważniejsza jest moja satysfakcja. Gdy mi się moje dzieło podoba, to jestem ogromnie zadowolona. To największa nagroda za moją pracę.

Grzegorz Chmielowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto