Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Złotoryjanin porwał i wywiózł za granicę własne dziecko

Piotr Kanikowski
archiwum policji
Od prawie czterech miesięcy mama 3,5-letniego Filipa Listwana nie miała wiadomości o synku. Odchodzi od zmysłów. Chłopca porwał jego ojciec. 6 marca wywiózł Filipa z Warszawy do swojej matki w Złotoryi. Potem, jeszcze tego samego dnia, wsadził go do zielonego mercedesa o numerach DZL Y429 i odjechał w nieznanym kierunku. Trop urywał się na długie tygodnie.

Andrzej Listwan miał orzeczone przez sąd ograniczenie praw rodzicielskich. Ze względu na wcześniejsza próbę porwania dziecka, nie wolno mu było zabierać chłopczyka poza stolicę.

- W tamtą niedzielę wyszedł z Filipem, a potem nie odbierał telefonu. Czułam, że coś jest nie tak - opowiada Agnieszka, mama chłopczyka. Czekała do godz. 18. Potem powiadomiła policję.

Poszukiwania szybko wyszły poza Polskę. Za pośrednictwem Interpolu komunikat o zaginięciu chłopca rozpowszechniono na całą Europę. Matka Filipa dodatkowo zaangażowała do pomocy kontrowersyjnego detektywa - Krzysztofa Rutkowskiego. W kwietniu koło Tarragony polska policja trafiła na ślad porywacza. Potwierdzono, że Andrzej Listwan z dzieckiem i Katarzyną M. z Wrocławia wynajmował dom w tej okolicy.

- Staraliśmy się go dopaść na terenie Hiszpanii. Musiał mocno czuć na plecach nasz oddech, udało mu się jednak wymknąć. Pościg trwa - twierdzi Krzysztof Rutkowski. Ponieważ 51-letni Andrzej Listwan ma pieniądze, amerykański paszport oraz podwójne, polskie i amerykańskie obywatelstwo, od początku zakładano, że będzie próbował dostać się do Stanów Zjednoczonych. Jako inżynier informatyk przez 20 lat pracował w Kalifornii, w tzw. Dolinie Krzemowej. Zajmował się projektowaniem urządzeń badających pole elektromagnetyczne.

W 2003 r. kupił i wyremontował w Złotoryi budynek po byłej przychodni przeciwgruźliczej. Dochody z jego wynajmu były oficjalnie jedynym źródłem utrzymania Listwana w Polsce. Cały majątek w Polsce krótko przed uprowadzeniem przepisał na rodzinę mieszkającą w Złotoryi.

Amerykański paszport miał również Filip. Jego dokumenty przewidująco zatrzymała jednak ambasada USA w Warszawie, wiedząc o rodzinnych niesnaskach i podjętej dwa lata temu przez ojca próbie porwania chłopca.

Policja ujęła go wówczas w Łowiczu i odzyskała dziecko. Pani Agnieszka obawia się, że Andrzej będzie próbował przemycić Filipa do Stanów, być może na podstawie sfałszowanych dokumentów. A tam łatwo mu będzie zniknąć.

- Nie sądzę, żeby bez paszportu dla dziecka udało im się dostać do Ameryki. Prawdopodobnie nie wyjadą poza strefę Schengen - komentuje Krzysztof Rutkowski. Jest przekonany, że złotoryjska rodzina mężczyzny cały czas wie, gdzie Andrzej Listwan się ukrywa, i wspiera go, być może także finansowo.

- Wyłączyli wszystkie telefony. Nie chcą ze mną rozmawiać - mówi matka chłopczyka. Za kilka dni w Warszawie odbędzie się ostatnia rozprawa, która pozbawi Listwana praw rodzicielskich.

Rutkowski liczy na wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania, który przyspieszyłby zakończenie sprawy. Na razie są tylko komunikaty policji o zaginięciu Filipa. Kończą się prośbami o informacje, mogące pomóc w odbiciu chłopca.

- Nikt nie dzwoni. Nie mamy żadnych wskazówek - martwi się Agnieszka. I przeraża ją myśl o traumie, jaką dziecku zafundował ojciec.

Zobacz też: Kto skończy budowę cmentarza w Legnicy

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto