Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Procedury ważniejsze niż życie

Edyta Golisz
Jeszcze niedawno w Legnicy był Specjalistyczny Oddział Ratunkowy. Teraz szyld zniknął, rolę SOR-u przejęła izba przyjęć.  zdjêcia Piotr Krzy¿anowski
Jeszcze niedawno w Legnicy był Specjalistyczny Oddział Ratunkowy. Teraz szyld zniknął, rolę SOR-u przejęła izba przyjęć. zdjêcia Piotr Krzy¿anowski
W rejonie Legnicy są dwie drogi krajowe i autostrada. Wypadków jest mnóstwo, a urzędnicy zlikwidowali szpitalny oddział ratunkowy. – To nie decydenci z urzędów ratują codziennie ludzkie życie.

W rejonie Legnicy są dwie drogi krajowe i autostrada. Wypadków jest mnóstwo, a urzędnicy
zlikwidowali szpitalny oddział ratunkowy.
– To nie decydenci z urzędów ratują codziennie ludzkie życie. Nie patrzą na cierpienie. Dla nich to liczby i słupki, a my zostaliśmy z problemem – denerwuje się Wojciech Kowalik, zastępca dyrektora Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Legnicy. Po naszej interwencji urząd marszałkowski obiecał, że spróbuje pomóc.

Szpitalny Oddział Ratunkowy to specyficzne miejsce, a według specjalistów medycyny ratunkowej o życiu człowieka po wypadku decyduje pierwsza godzina.

Złota godzina życia
– Mówimy na nią „złota godzina”. Człowiek, który zostanie dokładnie zdiagnozowany w ciągu pierwszych 60 minut i w tym czasie udzieli się mu pomocy zgodnie z rozpoznaniem, ma większe szanse na przeżycie, szybszy powrót do zdrowia i na uniknięcie kalectwa – tłumaczy Andrzej Hap, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Legnicy. I SOR-y są właśnie oddziałami, na których wszystko jest przygotowane do zmieszczenia się w „złotej godzinie”: w jednym miejscu jest sprzęt diagnostyczny, przeszkoleni lekarze i pielęgniarki.
Jedyny SOR z prawdziwego zdarzenia na Dolnym Śląsku jest tylko we Wrocławiu, w szpitalu im. Marciniaka. Był też w Legnicy. Do końca ubiegłego roku.
Ze względu na otaczające miasto drogi, na których często dochodzi do wypadków: autostradę A-4, krajową drogę nr 3 i ruchliwą drogę krajową do niemieckiej granicy, był tu bardzo potrzebny. Jednak Dolnośląski Urząd Wojewódzki podjął decyzję o zlikwidowaniu go. Powód? Izba przyjęć, przy której był SOR, nie spełnia norm budowlanych przewidzianych dla Specjalistycznych Oddziałów Ratunkowych. Trzeba by przebudować wiatę i podjazdy dla karetek. A na to zadłużonego na 110 milionów złotych legnickiego szpitala zwyczajnie nie stać. – I zrobiło się błędne koło. Przecież ludzkie życie ratować musimy, więc choć SOR-u oficjalnie nie ma, to tak naprawdę izba przyjęć pracuje niemal identycznie. Tyle tylko, że za utrzymanie oddziału ratunkowego Narodowy Fundusz Zdrowia płacił 7 tysięcy złotych na dobę, a teraz dostajemy tysiąc złotych. Robimy to samo, a otrzymujemy siedem razy mniej pieniędzy, więc dokładamy ze swoich. Za cały rok to będą jakieś 2 miliony złotych – wylicza doktor Kowalik.

Lekarze zawsze gotowi
Kolejnym problemem jest to, że na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym mogą pracować tylko przeszkoleni i doświadczeni lekarze. W izbie przyjęć może mieć dyżur każdy lekarz, np. dopiero robiący specjalizację. – I nikt absolutnie nie ma wątpliwości co do ich pracy, każdy przecież musi nabrać doświadczenia. Tyle tylko, że pewniej byłoby, gdyby załoga karetki zawsze oddawała poszkodowanego w ręce lekarza, który jest wyspecjalizowany w pracy na oddziale ratunkowym – mówi Andrzej Hap.
Jego zdaniem, powodzenie akcji ratunkowej przy katastrofie autobusu sprzed tygodnia, gdzie rannych zostało prawie 40 osób to m.in. zasługa tego, że w legnickim szpitalu dyżurowało tej nocy dwóch naprawdę doświadczonych chirurgów.
– Rzeczywiście, gdyby w izbie przyjęć pracowali tej nocy mniej doświadczeni lekarze, w sytuacji, gdy naraz przywożonych jest tylu rannych, trzeba byłoby ściągać dodatkowych medyków. A gdyby działał SOR, zawsze na miejscu byliby lekarze wyspecjalizowani i przygotowani do takich akcji – mówi doktor Kowalik.

Jest cień nadziei
Wielokrotne interwencje dyrekcji legnickiego szpitala w urzędzie wojewódzkim nie przyniosły żadnego skutku. Na pomysł rozwiązania patowej sytuacji, który podoba się też szpitalowi, wpadł Andrzej Hap.
– Pogotowie nie ma długów, jest wiarygodnym kredytobiorcą. Moglibyśmy wziąć pożyczkę i stworzyć SOR jako Pogotowie Ratunkowe, w budynku szpitala – tłumaczy. – Tyle tylko, że nie wiemy, czy jest to zgodne z prawem. Wysłaliśmy pytanie w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia. Odpowiedź ma być znana za miesiąc – dodaje.
Pojawiła się też jeszcze jedna szansa na przywrócenie SOR-u. Właścicielem Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Legnicy jest Dolnośląski Urząd Marszałkowski. Zadzwoniliśmy tam. – Niczego nie możemy obiecać, ale jeżeli szpital przyśle do nas wniosek w tej sprawie, postaramy się znleźć rozwiązanie. Prawnie pomoc finansowa z naszej strony na przebudowanie izby przyjęć tak, aby można przekształcić ją na SOR, jest możliwa. Nad wnioskiem zastanowi się zarząd województwa. Jeśli będzie nas na to stać i nie będzie innych przeszkód, pomożemy – powiedziała nam Anna Szejda.
– Super! W najbliższych dniach na pewno napiszemy taki wniosek. Oby się udało – ucieszył się doktor Kowalik. •
Do sprawy powrócimy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto