Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami z Legnicy złożyło w tej sprawie doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Lubinie.
- Psa wzięliśmy z Koźlic od ubogich ludzi. Oprócz niego były w gospodarstwie jeszcze dwa inne i właścicieli nie było stać na jego utrzymanie. Dlatego też daliśmy ogłoszenie, że szukamy dla Miśka nowego domu - mówi Dariusz Wawrzyniak, inspektor TOZ z Głogowa.
Owczarek został zaadoptowany przez Stefana Walczaka, stróża pracującego na placu firmy Budus. Mężczyzna miał go zaszczepić w ciągu dwóch dni. Jak tłumaczy, myślał, że Miśka zaszczepią jednak ludzie z TOZ z Legnicy. Była to jedna z przyczyn uśmiercenia zwierzęcia. Pies ugryzł pracownicę firmy ochroniarskiej pilnującej placu budowy.
- Misiek po pewnym czasie zrobił się agresywny. Nawet ja bałem się do niego podejść. Ugryzł, bo chyba był na siłę wciągany podczas burzy do pomieszczenia. Po prostu się bał - wyjaśnia Walczak, który dodaje, że kazano mu podpisać zgodę na uśpienie owczarka. - Szkoda zwierzaka, ale takie dostałem polecenie od szefa ochroniarzy, Henryka Mazurka.
Szef ochroniarzy nie zgodził się na rozmowę z nami.
Misiek został uśpiony, mimo że podczas obserwacji weterynarza nie było ku temu przesłanek.
- Ustaliłem, że pies nie ma wścieklizny i nie było też powodów do eutanazji - mówi Łukasz Wolny, weterynarz z Polkowic.
Głos w sprawie zabiera też Stanisław Bednarczyk, kierownik placu budowy. - Kiedy zorientowałem się, że nie ma psa, zapytałem ochroniarzy i dowiedziałem się, że został uśpiony - mówi. - Mnie ten pies ani nie przeszkadzał, ani nie wzruszał, ale uważam, że to przykre.
Zobacz też: Zawody OSP w gminie Polkowice
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?