Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legniczanin skarży się w prokuraturze, że policjant wtargnął do jego mieszkania, grożąc bronią

Marcin Romanowski
Marek Biśto jest zszokowany działaniami policjantów. Napisał skargę do prokuratury
Marek Biśto jest zszokowany działaniami policjantów. Napisał skargę do prokuratury Piotr Krzyżanowski
Było tuż przed 7 rano, kiedy nieumundurowani policjanci zaczęli dobijać się do okien i drzwi mieszkania przy ul. Pobożnego w Legnicy. Przyjechali po 23-letnią Marlenę Ćwielecką, która miała nakazem Sądu Rejonowego w Legnicy zostać doprowadzona do Zakładu Karnego we Wrocławiu.

- Pobudkę miałem taką, że do końca życia jej nie zapomnę. Policjanci potraktowali mnie, jakbym był groźnym bandziorem - wspomina Marek Biśto, właściciel mieszkania. Kiedy otworzył drzwi, czterech policjantów weszło do środka. Zaczęli przeszukiwać mieszkanie, mieszczące się na parterze na legnickim Zakaczawiu. Szukali Marleny Ćwieleckiej, która ma 2,5-roczną córeczkę z 22-letnim synem pana Marka. Kobieta mieszka przy ul. Wrocławskiej w Legnicy, ale często wraz z dzieckiem nocuje u państwa Biśtów.

- Jeden z policjantów powiedział, że jak nie zabiorę ujadającego psa do innego pomieszczenia, to go zastrzeli. W obecności mojej 11-letniej córeczki i 2,5-letniej wnuczki wyciągnął z kabury pistolet - mówi zdenerwowany Biśto, któremu policjanci kazali się wylegitymować.
Wersja policji jest inna. - Policjant mógł się bać dużego owczarka niemieckiego, więc miał podstawy do żądania usunięcia psa. Chwycił tylko za kaburę - informuje nadkom. Sławomir Masojć, rzecznik legnickiej policji.

Córka właściciela mieszkania zabrała psa do swojego pokoju. Co się działo potem? Marek Biśto zażądał okazania przez funkcjonariuszy służbowych legitymacji. Policjanci uczynili to. Wtedy mężczyzna chciał zobaczyć nakaz przeszukania lokalu. Odmówił też pokazania swoich dokumentów.

- Usłyszałem od policjanta, który wcześniej wyciągnął w obecności dzieci broń, że jak nie pokażę dokumentów, to mnie zawiozą na komendę na 48 godzin, bo oni takie prawo mają. Z telefonu komórkowego dzwoniłem na numer 997. Nikt jednak nie odbierał. Postanowiłem w tej sytuacji zadzwonić do żony, która w tym czasie była w pracy - opowiada legniczanin.

Z opowieści Biśty wynika, że został przewrócony na podłogę i skuty kajdankami. W dresowych spodniach i w kapciach wywleczono go z mieszkania na chodnik przed kamienicą.

Jak te działania tłumaczy policja? - Mężczyzna utrudniał policjantom wykonanie czynności służbowych. Odmówił podania danych osobowych oraz nie chciał zamknąć psa w innym pomieszczeniu. Policjanci działali zgodnie z prawem - tłumaczy Sławomir Masojć.

Biśto został wciśnięty do samochodu i przewieziony do komendy policji przy ul. Asnyka. Po wyjaśnieniach został zwolniony. Natychmiast wraz z żoną pojechał do prokuratury, gdzie złożył pisemną skargę na policjantów.

Co ciekawe, zwolniono też Ćwielecką, która z Biśtą trafiła na komisariat. Kobieta wyjaśniła nam, że miała spędzić 6 miesięcy za kratkami za kradzież laptopa, ale odwołała się od wyroku i sąd odroczył sprawę do 8 sierpnia. Wczoraj usłyszała od policjantów, że zatrzymanie nastąpiło na skutek pomyłki.

- Nikt nam nie powiedział nawet "przepraszam". Ja to zapamiętam do końca życia - mówi Monika Biśto, żona pana Marka.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto