MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Legnica: Wyrzucili szefową "S", bo źle pracowała?

Zygmunt Mułek
Katarzyna Wojtkowska nie ma sobie nic do zarzucenia
Katarzyna Wojtkowska nie ma sobie nic do zarzucenia Piotr Krzyżanowski
Podczas drugiej odsłony procesu o przywrócenie do pracy Katarzyny Wojtkowskiej, zwolnionej dyscyplinarnie przewodniczącej zakładowej Solidarności w legnickim Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, wyszły na jaw bulwersujące fakty. W piątek przed sądem zeznawały jej przełożone.

- Pani Kasia została zwolniona za opieszałość - mówiła Agnieszka Chrobak, specjalistka w MOPS. - W przeprowadzonym przez nią wywiadzie ciężko chorej kobiety brakowało podstawowych danych i dlatego ta kobieta nie mogła skorzystać z opieki medycznej.

Chora na raka kobieta została wypisana ze szpitala w listopadzie. Rzeczniczka praw pacjenta zwróciła się do MOPS, by objęto ją opieką, bo nie ma środków do życia i prawa do leczenia. Sprawę zlecono Katarzynie Wojtkowskiej. Przeprowadziła ona wywiad 8 listopada, ale brakowało w nim podstawowych informacji ( numer u PESEL, zaświadczenia, że chora nie ma źródła utrzymania).
Teczka z dokumentami została zwrócona do poprawki. Jednak Wojtkowska nie przychodziła do pracy. Wzięła urlop i jeździła na szkolenia. Sprawą chorej kobiety nikt się nie zajmował do 18 listopada. Wówczas odwiedziła ją przełożona Wojtkowskiej Joanna Gawryluk.

- W jednym pokoju leżały w łóżkach: chora na raka kobieta i jej 87-letnia matka - zeznawała Joanna Gawryluk. - Kobiety były głodne, żywiły się jedną zupką, którą starsza dostawała z noclegowni.
Po tej wizycie chora dostała pomoc finansową i załatwiono jej świadczenia medyczne. Dlaczego nikt nie zareagował wcześniej? - Bo z dokumentów zostawionych przez panią Kasię nie wynikało, że sprawa jest aż tak dramatyczna - stwierdziła Gawryluk.

Katarzyna Wojtkowska 17 listopada 2010 r. przyszła do pracy. Po godzinie wpisała do zeszytu wyjście do lekarza. Nazajutrz przyniosła zwolnienie lekarskie i przy okazji ulotki wyborcze. Kandydowała do rady miejskiej z listy PO.

- Pracownice mi mówiły, że Kasia robi sobie kampanię, a one muszą za nią pracować - zeznawała w sądzie Joanna Gawryluk. Wojtkowska twierdzi, że została zwolniona za działalność związkową i żąda przywrócenia do pracy.

- Interesuje mnie tylko przywrócenie do pracy. Poświęciłam jej wszystko. Skończyłam studia w tym kierunku - przekonuje. Przez cztery lata Wojtkowska była szefową komisji zakładowej Solidarności w legnickim MOPS. Została dyscyplinarnie zwolniona w grudniu, tuż przed wigilią.

Dyrektor MOPS Jerzy Konopski w piśmie do komisji zakładowej Solidarności zarzucił m.in. przewodniczącej, że będąc na zwolnieniu lekarskim, przyszła do siedziby MOPS i rozdawała ulotki wyborcze.

Tylko przyjęcie
Katarzyna Wojtkowska przez cztery lata była szefową komisji zakładowej Solidarności w legnickim MOPS. W grudniu, tuż przed wigilią, została dyscyplinarnie zwolniona. Dyrektor MOPS Jerzy Konopski w piśmie do komisji zakładowej Solidarności zarzucił też przewodniczącej, że będąc na zwolnieniu lekarskim przyszła do siedziby MOPS i rozdawała ulotki wyborcze. Przewodnicząca żąda przywrócenia do pracy. Pracodawca nie zgadza się na to. - Interesuje mnie tylko przywrócenie do pracy. Poświęciłam jej wszystko. Skończyłam studia w tym kierunku - przekonuje Katarzyna Wojtkowska.

Zobacz też: KGHM brnie w proces ze związkowcami

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto