To była bardzo głośna sprawa. 21 sierpnia minionego roku na przejściu dla pieszych przy ul. Czarnieckiego Marek Ł. wysiadł z samochodu, dwukrotnie kopnął chłopca, a potem rzucił nim o ziemię.
Wsiadł do auta i odjechał.
Dziecko doznało bardzo skomplikowanego złamania nogi. Do dzisiaj się leczy.
Prokuratura uznała, że był to czyn chuligański, za który grozi nawet 10 lat więzienia. Prokurator żądał dwóch lat w zawieszeniu na pięć. Obrońca wnosił, by wyrok był o połowę niższy. Sąd uwzględnił jego sugestie.
- Do tego czynu oskarżony został częściowo sprowokowany - uzasadniał sędzia Jacek Seweryn. - Nie dopatrzyłem się też charakteru chuligańskiego.
Feralnego dnia Marek Ł. jechał do szpitala, w którym umarł jego dziadek. Jak wykazał proces, Artur z kolegą w tym czasie grali na chodniku w piłkę i rzucali drobnymi owocami w kierunku jezdni. Gdy Marek Ł. ich sztorcował, 7-latek wulgarnie się do niego odezwał. Wtedy mężczyzna stracił panowanie nad sobą. Jako okoliczność łagodzącą sąd wziął też pod uwagę, że jest absolwentem wyższej uczelni i nie był dotychczas karany. - Żałuję mego czynu, bo ma tragiczne skutki - powtórzył na rozprawie Marek Ł.
- Dla mnie był to wybryk chuligański i sprawca powinien ponieść większą karę - mówi sprawująca opiekę nad chłopcem babcia Władysława Deryj. - Artur dopiero od trzech dni chodzi do szkoły. Dopiero za rok zagra w piłkę.
Zobacz też: Niebezpiecznie na alei Rzeczypospolitej
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?