- To już się trochę ograło - komentuje legniczanin Jan Krasiński. - Wielu moich znajomych woli pojechać do Kłodzka czy czeskiego Hluma. Ale dla wielu bitwa nadal ma urok. Ściągnęło na nią około 60 wojaków, m.in. z Nysy i Częstochowy. Zanim wyszli na bitewne pole, rozbili namioty, gotowali jedzenie, pokazali, jak kiedyś wyglądało życie obozowe.
Kiedy padły pierwsze strzały, lunął deszcz - tak jak w 1813 r., gdy koalicja rosyjsko-pruska starła się tu z wojskami Napoleona. Żołnierze walczyli też wręcz. Nie zakładali jednak bagnetów. Kiedyś podczas walki na niby doszło bowiem do nieszczęśliwego wypadku. Publiczość podziwiała wystrzały armatnie i karabinowe salwy. Niektórzy żałowali, że żołnierze nie padają na ziemię. Widocznie nie chcieli pobrudzić sobie mundurów. Robert Mroziński, prezes Towarzystwa Przyjaciół Gminy Krotoszyce, narzeka na brak funduszy, bo zabawa jest dosyć kosztowna. Trzeba zapłacić żołd, bo to już nie te czasy, by bić się za darmo. I dostarczyć ciepłą strawę.
Bitwę wymyślił Stanisław Warchoł, były wójt Krotoszyc. Teraz pułkownik 2. pułku. - Za trzy lata, w 200-setną rocznicę bitwy, zorganizujemy cały cykl starć z kampanii śląskiej - zapowiada Stanisław Warchoł. I zapowiada, że wtedy przygotują dla publiczności moc atrakcji.
Żołnierze strzelali, a potem ścierali się w walce wręcz. Bez bagnetów
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?