- W tamtym czasie nakładaliśmy mandaty głównie wobec osób handlujących w miejscach niedozwolonych - wspomina Andrzej Srzedziński, komendant straży miejskiej w Legnicy.
- Rekordzistka uzbierała prawie 80 tys. zł. Jeżeli ukarani nie zapłacili, to kierowaliśmy wnioski do windykacji i na tym nasza rola się kończyła. Tytuły wykonawcze za mandaty trafiły do urzędu skarbowego. Głównie z powodu braku pieniędzy i majątku ukaranych windykatorzy nie mogli ściągnąć należności. - Do końca 2006 r. egzekucją zajmował się urząd skarbowy - mówi Arkadiusz Rodak, rzecznik prezydenta Legnicy. - W 2007 r. zmieniły się przepisy i windykacja została
przerzucona na gminy.
Wtedy skarbówka przekazała magistratowi 5200 tytułów wykonawczych, których nie ściągnęła. - Trzy tysiące z nich były już przedawnione - przekonuje Rodak. - I
dlatego zgodnie z prawem musiały zostać umorzone.
Mandaty nieprzedawnione zostały ponownie przepisane i trafiły do Referatu Egzekucji Urzędu Miasta. Ale one też po pewnym czasie się przedawniły i musiały być umorzone. W późniejszych latach do podobnych sytuacji nie doszło. Straż miejska nie karała już handlarzy na taką skalę.
Zobacz też: Policjanci uratowali niedoszłego samobójcę
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?