- Nie miałem zamiaru nikogo zabijać - mówił przed sądem Michał W. Po przerwie ogłoszonej na naradę oskarżony nie wrócił na ogłoszenie wyroku.
- Dopuścił się czynu pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami - uzasadniał przewodniczący posiedzenia sądu Witold Wojtyło. - Działał pod wpływem strachu i emocji, ale udał się za swoją ofiarą z konkretnym zamiarem. Wcześniej był już karany za przestępstwo z użyciem przemocy.
Do tragedii doszło w kwietniu 2009 roku, w drugi dzień świąt wielkanocnych. Do Rzeszotar przyjechał policjant Andrzej W. razem z synem Dariuszem. Szukali Michała W., konkubenta byłej żony Andrzeja W. Syn skarżył się ojcu, że Michał W. znęca się nad kobietą.
Wcześniej w domu sprawcy interweniowała policja, ale poszkodowana nie chciała zeznawać. Po libacji syn namówił ojca, by pojechali i "wyjaśnili sobie" sprawę z Michałem W. Młodzieniec zabrał młotek.
W Rzeszotarach obaj chodzili od domu do domu, wypytując i wygrażając Michałowi W. Kiedy dotarli do jego posesji, zaczęli się dobijać do drzwi i okien. Hałasy obudziły właściciela domu. Mężczyzna wyszedł na podwórze z siekierą w ręku. Przegonił napastników z posesji i pobiegł za Andrzejem W.
Zdaniem sądu, od tego momentu Michał W. z napadniętego stał się agresorem. Zadał policjantowi kilka ciosów siekierą. Śmiertelnym okazał się ostatni, wymierzony w szczyt głowy i zadany tępą stroną narzędzia. Andrzej W. po ciosie osunął się na ziemię i po kilku minutach zmarł.
Wyrok nie jest prawomocny.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?