Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legnica: Szukają porywacza

Zygmunt Mułek
- Dziś Monika jest już dużą panną - mówi babcia, pokazując komputerowy portret wnuczki
- Dziś Monika jest już dużą panną - mówi babcia, pokazując komputerowy portret wnuczki Fot. Piotr Krzyżanowski
Legniczanin Robert Bielawski, ukrywający się przed więzieniem za porwanie własnej córeczki, napisał list do matki dziecka.

List w czerwonej kopercie został nadany na Słowacji. Przyszedł na legnicki adres Julii Markowskiej, babci uprowadzonego dziecka. - Nie zna adresu córki, więc przysłał list do mnie - mówi pani Julia. - Tutaj mieszkał. Złapaliśmy się z córką za głowę, gdy przeczytaliśmy bzdury, które nagryzmolił. Nic nie napisał o Monice, którą uprowadził, tylko same obelgi wobec nas.

Pani Julia z przekonaniem zapewnia, że to pismo Bielawskiego. Na dwóch stronach kartki formatu A-4 dosyć drobnym pismem Bielawski wyrzuca swoje żale. Zaczyna tak: "Magda, to ja Robert, dlaczego ciągle kłamiesz, że ja mówiłem, że sprzedałem bachora. Twoja rodzina kłamie. Kto jeszcze to słyszał. Dziecka sama nie chciałaś". Cały list utrzymany jest w tym stylu, gęsto przetykany epitetami.

- Poprosiliśmy słowacką policję, by zbadała ten trop - mówi Robert Kirstein, szef zespołu poszukiwawczego legnickiej policji. - Sprawdzą pensjonaty, zajazdy. Zobaczymy, jakie będą efekty. Także austriacka policja poszukuje Bielawskiego. My nie możemy działać poza granicami kraju.
Legnicki Sąd Okręgowy wydał jeszcze w minionym roku Europejski Nakaz Aresztowania Bielawskiego, skazanego prawomocnym wyrokiem na 15 lat więzienia za uprowadzenie swojej córeczki Moniki. Dane legniczanina zostały przesłane do Interpolu oraz warszawskiego biura Sirene, które koordynuje poszukiwania w państwach Unii Europejskiej.

Robert Bielawski porwał swoją córeczkę sprzed apteki w Legnicy, 16 lipca 1994 roku. Potem wyjechał do Austrii. Wpadł w ręce policji w 1997 roku. Ale przed rozpoczęciem procesu ponownie uciekł z Polski. Dwa lata temu dostał list żelazny. Obiecywał, że wyjaśni, co się stało z córeczką. Jednak nie zrobił tego. W kwietniu minionego roku legnicki Sąd Okręgowy skazał go na 15 lat więzienia. Wyrok został utrzymany w apelacji. Na jego ogłoszenie Bielawski nie przyszedł. I pewnie znów uciekł z kraju.

Babcia Moniki wierzy, że dziewczynka żyje. Dziś miałaby 17 lat. Na ścianie w pokoju pani Julii wiszą zdjęcia Moniki, gdy była malutkim szkrabem i komputerowa symulacja jak wyglądałaby dzisiaj. - Mamy nadzieję, że ją odnajdziemy - wzdycha babcia. - A Bielawskiego trzeba szukać w Austrii. On zna doskonale język niemiecki.

Policjanci liczą, że być może Robert Bielawski przyjedzie jednak do Legnicy, bo ma tutaj malutkiego syna.

Słowacka policja szuka zbiegłego legniczanina

Julia Markowska, babcia uprowadzonej przed ponad 16 laty półtorarocznej Moniki, trzęsie się ze złości, gdy czyta fragmenty listu od Roberta Bielawskiego.

- Obarcza mnie winą, że dziecko się nie odnalazło, bo ja wydałam go policji - mówi łamiącym się głosem pani Julia.- Gdybym tego nie zrobiła, on by znalazł ludzi, którym sprzedał Monikę. W innym miejscu pisze, że to ja z mężem zabiliśmy dziewczynkę. Czy on zwariował?

List Bielawskiego został nadany na Słowacji. Ten trop sprawdza tamtejsza policja. Pani Julia jest przekonana, że jej były zięć ukrywa się jednak w Austrii. - On ma pieniądze, znajomości i zna język niemiecki - dodaje Julia Markowska. - Podejrzewam, że chce, by szukano go na Słowacji.

Robert Bielawski porwał swoją córeczkę sprzed apteki w Legnicy 16 lipca 1994 r. Żonie i teściom opowiadał, że sprzedał ją handlarzom z Katowic albo że zginęła w wypadku samochodowym w Czechach. Potem wyjechał do Austrii. Tam się ukrywał. Wpadł w ręce policji w 1997 r. Podczas śledztwa w Polsce Bielawski dorzucał kolejne wersje, m.in., że dziewczynka wypadła z wózka i się zabiła, a ciało zakopał w Lasku Złotoryjskim. Gdy dwa lata temu dostał list żelazny, obiecywał, że podczas procesu wyjaśni, co stało się z dzieckiem. Nie zrobił tego. Został skazany na 15 lat więzienia i wtedy uciekł z kraju. Ale podczas procesu, na którym odpowiadał z wolnej stopy, związał się z kobietą, która po jego ucieczce urodziła syna. Jego była żona Magdalena rozwiodła się z nim i ponownie wyszła za mąż.

- Wierzymy, że Monika żyje i ją odnajdziemy - powtarza ciągle babcia.
Ale jedna z wersji rozważanych przez policjantów zakłada, że Bielawski zabił dziewczynkę. - Czytając ten list, miałem wrażenie, że z jego psychiką dzieje się coś niedobrego - mówi jeden z legnickich policjantów.

Inni też poznikali
Przeszło pięć lat poszukiwana jest legniczanka Ilona Urbanowicz, była dyrektorka Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Legnicy.

W latach 2001-2004 wyłudziła 18 kredytów na przeszło 220 tys. zł z jednego z banków. Niektóre kredyty brała na podległych sobie pracowników, którzy o tym nic nie wiedzieli.

Pod koniec października policjanci zatrzymali poszukiwaną przez kilka miesięcy Europejskim Nakazem Aresztowania 22-letnią mieszkankę Jeleniej Góry. Podejrzana jest o kradzież w Niemczech trzech samochodów marki Bentley, których wartość oszacowano na 410 tysięcy euro. Została aresztowana na dwa miesiące. Była poszukiwana na podstawie ENA wydanego przez Niemców. WIK


Co Ty sądzisz o tej sprawie?
Czy jest szansa, że po tylu latach od porwania Monika się odnajdzie?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto