W czwartek rano podczas pokazu chemii pirotechnicznej na dziedzińcu filii Politechniki Wrocławskiej doszło do eksplozji substancji chemicznych. Asystent prowadzącej pokaz chemiczki doznał urazu dłoni. Ona sama została ranna w udo, a odłamki ceramicznego moździerza posypały się na młodzież.
Jak informuje prokurator Joanna Sławińska-Dylewicz, rzeczniczka PO w Legnicy, prokurator przeprowadził oględziny miejsca zdarzenia i zabezpieczył ślady dowodowe.Czynności przeprowadzono przy udziale biegłego fizyko-chemika. Część pojemników, co do których bez badań trudno było określić, co się w nich znajduje, zabezpieczono. Pobrano do badań również te, które były używane podczas feralnego doświadczenia.
Po pobraniu próbek i zebraniu materiału dowodowego pozostałą część preparatów zneutralizowali pirotechnicy.
Śledztwo toczy sie w sprawie, nie przeciwko. Podejrzenie o sprowadzenia katastrofy ma związek z tym, że w pokazie uczestniczyła duża grupa ludzi (wg. naszych szacunków ok. 100 uczniów, nauczyciele i opiekunowie, pracownicy Politechniki).
W legnickim szpitalu nadal przebywa najciężej poszkodowany, asystent chemiczki. Będzie wymagał operacji, jego stan jest jednak stabilny i nie zagraża życiu.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?