Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legnica: Pobity na pasach Artur trafił do pogotowia opiekuńczego

Zygmunt Mułek
Artur po rehabilitacji jest już sprawny, ale nad sobą muszą teraz popracować opiekunowie
Artur po rehabilitacji jest już sprawny, ale nad sobą muszą teraz popracować opiekunowie Piotr Krzyżanowski
Rok temu 7-letni wówczas Artur wbiegł na przejście dla pieszych, bo wpadła tam piłka, którą bawił się z kolegą. Miał pecha, bo uderzyła ona w samochód, którym jechał Marek Ł. Mężczyzna wyskoczył z auta kopnął dziecko w nogę, a potem rzucił na skwer.

Artur doznał bardzo skomplikowanego złamania uda. O tym brutalnym ataku, a potem o procesie sprawcy donosiły media w całym kraju. Ludzie przesyłali pieniądze i paczki opiekunom dziecka. W czerwcu Marek Ł. został prawomocnie skazany. A jak potoczyły się losy dziecka?

- Artur jest teraz w legnickim pogotowiu opiekuńczym - wyjaśnia Barbara Ryczek, dyrektorka placówki. - Skierował go tutaj sąd rodzinny. Oględnie mówiąc, z powodu kryzysowej sytuacji w rodzinie.

Przed wypadkiem Arturem i dwójką jego młodszego rodzeństwa opiekowała się babcia - Władysława. Cała rodzina mieszkała w poniemieckiej kamienicy, w jednym pokoju z kuchnią. Czasem nie było prądu, bo brakowało pieniędzy na opłacenie rachunków.

Gdy Artur wyszedł ze szpitala, dobrzy ludzie wspomagali rodzinę. Chłopiec chodził na rehabilitację. Po pół roku mógł rozpocząć naukę w pierwszej klasie. Marzył o tym.

- To jest bardzo inteligentne i mądre dziecko - chwali go dyrektor Barbara Ryczek. - Jego leczenie zostało zakończone. Dobrze znosi u nas pobyt, włączył się w życie grupy.

Babcia i mama odwiedzają Artura. Trzeba było jednak te wizyty ograniczyć, bo pojawiały się nawet dwa razy dziennie . - Robimy wszystko, by chłopiec wrócił do domu - tłumaczy pani dyrektor. - Ale wiele zależy od jego mamy.

Kiedy rozmawiam z Justyną, mamą Artura, cały czas płacze. Przyznaje, że dzieci zostały zabrane, bo opiekująca się nimi babcia była pijana. Kiedy przyszła kuratorka, doszło do potężnej awantury.

Sąd nie miał wątpliwości, że trzeba czasowo umieścić Artura w pogotowiu opiekuńczym. Młodsze rodzeństwo: Armanda i Oktawian trafili do Domu Małego Dziecka w Jaworze.

- Teraz ja mam prawo do opieki nad dziećmi - szlocha matka. - I robię wszystko, by do mnie wróciły. Te młodsze nie wiedzą, co się stało. Wiem, że nie mogą zamieszkać z babcią. Staram się o pokój w domu samotnej matki. Zdaję sobie jednak sprawę, że odzyskanie dzieci nie jest proste.

Babcia Artura też próbuje wziąć się w garść. Zaczęła terapię. Znalazła pracę.

- Artur jest wrażliwym chłopcem - opowiada Barbara Ryczek. - To, że opiekunowie poddali się terapii, jest dobrym krokiem. O tym, kiedy wróci do domu, zdecyduje sąd rodzinny.

Pani Justyna, matka trójki dzieci, płacze w pustym mieszkaniu: - Pochowałam zabawki dzieci, bo przyprawiały mnie o rozpacz - wyjaśnia.

Zobacz też: Huzarzy ocalili skarby

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto