Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legnica: Bielawski posiedzi. Sąd Najwyższy nie anulował kary 15 lat więzienia

Piotr Kanikowski
Robert Bielawski podczas legnickiego procesu
Robert Bielawski podczas legnickiego procesu Piotr Krzyżanowski
Robert Bielawski, który w lipcu 1994 roku porwał dla pieniędzy swoją półtoraroczną córkę, ukrywa się. Ciąży na nim orzeczony w ubiegłym roku w Legnicy i podtrzymany przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wyrok 15 lat więzienia za uprowadzenie i sprzedaż dziewczynki. Za pośrednictwem mecenasów Marka Czuby i Romana Sobczaka mężczyzna starał się w Warszawie o kasację. Wczoraj Sąd Najwyższy oddalił jego wniosek jako "oczywiście bezzasadny".

Historia tego porwania pełna jest luk i zagadek. Wiadomo, że w lipcu 1994 roku, gdy dziadkowie dziecka robili zakupy w legnickiej aptece, towarzyszący im Robert Bielawski chwycił wózek z Moniką i uciekł.
Nie znosił dziecka. Traktował je jak zawadę, przeszkodę w życiu, niepotrzebny kłopot. Żonie opowiedział kilka tygodni później, że dziewczynkę sprzedał handlarzom z Katowic. Innym razem twierdził, że Monika nie żyje. Według jednej wersji miała zginąć w wypadku samochodowym w Czechach. Według innej, wypadła mu z wózka jeszcze w Legnicy, więc zwłoki zakopał w Lasku Złotoryjskim. Szczątków dziecka we wskazanym przez Bielawskiego miejscu nie odnaleziono. Legnicki sąd przyjął, że dziewczynka została sprzedana.

Po uprowadzeniu dziecka Robert Bielawski ukrywał się za granicą. Wpadł w 1997 roku w Austrii. Podczas śledztwa kluczył, mylił tropy, nieustannie zmieniał swoją relację, konsekwentnie zacierając granice między prawdą a zmyśleniem. Przed procesem został zwolniony z aresztu. Wykorzystał sytuację i ponownie uciekł do Austrii. Był rok 1998. Sprawę na 10 lat trzeba było odłożyć na półkę.
Dwa lata temu porywacz odezwał się sam. Poprosił o list żelazny, a sąd zgodził się na to specjalne traktowanie w nadziei, że proces pomoże odszukać Monikę. Wiosną 2008 roku Robert Bielawski stawił się w Legnicy. Twierdził, że jest niewinny i zgodził się na ujawnienie wizerunku oraz nazwiska. Bezskutecznie próbował oskarżać o porwanie dziadków dziewczynki. I cały czas stosował dotychczasową taktykę: mącił, zwodził, mylił tropy.

- Podczas procesu zachowywał się jak aktor hollywoodzki - grzmiał sędzia Wojciech Michalski, uznając wiosną 1994 roku Bielawskiego za winnego porwania i sprzedaży córki. - Nie zrobił nic, żeby wyjaśnić, co się stało z Moniką. Nie wyraził skruchy ani żalu. Jest osobnikiem egoistycznym. Monika była przeszkodą w realizacji jego celów.

Bielawski został skazany na 15 lat więzienia. Póki wyrok był nieprawomocny, list żelazny chronił go przed odsiadką. Złożył apelację, a zanim wrocławski sąd ją rozpatrzył, zapadł się pod ziemię. Niewykluczone, że znów ukrywa się zagranicą. Wydano za nim Europejski Nakaz Zatrzymania.
Monika, jeśli żyje, ma dzisiaj 16 lat. Na zdjęciu, które jej babcia przechowuje jak najdroższą pamiątkę, widać kilkumiesięcznego bobasa.

Składając wniosek o kasację, obrońcy Bielawskiego podkreślali wątpliwości, których nie rozwiał proces. Nie znaleziono np. dowodów, że sprzedał dziecko. Prawdę wciąż zna tylko Robert Bielawski.

Wsp. ZYG

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto