- Obawiamy się o miejsca pracy - mówi Krystyna Seifert, właścicielka sklepu spożywczego "Krystyna". - Tylko w najbliższym sąsiedztwie, w handlu pracuje 60 osób. Jeśli nasze sklepy upadną, w Biedronce pracę znajdzie najwyżej 20 osób.
Po drugiej stronie ulicy Elżbieta Ostrowska prowadzi cukiernię. Obawia się, że nie wytrzyma konkurencji z sieciowym dyskontem.
Zobacz również: Faurecia poszukuje pracowników
- Nie chodzi tylko o ceny towarów. Żeby opłacić czynsz, energię, zapłacić za koncesję na alkohol, muszę zarobić określoną kwotę. Inaczej nie utrzymam sklepu i miejsca pracy - mówi pani Ostrowska.
Klienci kupują w tych sklepach od lat. Wielu z nich nie popiera budowy marketu. - Nie wiem, po co tutaj Biedronka, skoro bardzo blisko jest już jedna - zastanawia się Małgorzata Kowalska.
Podobnie myśli Lidia Targosz, stała klientka warzywniaka "Fecia".
- Nie wyobrażam sobie kupowania warzyw w markecie. Wolę mały sklep, do którego mam zaufanie - mówi pani Targosz.
W to przywiązanie klientów do marki wierzą też handlowcy.
- Od lat mamy wspaniałych klientów i jesteśmy pewni, że nie zamienią nas na Biedronkę - mówi Wanda Kołodziejczyk, sprzedawczyni z warzywniaka.
Sklepikarze protestowali już u prezydenta, byli też na sesji rady miejskiej.
Warto wybrać się do muzeum w Jaworze - czytaj koniecznie
- Inwestor spełnił wszystkie wymogi, które narzucają plan zagospodarowania przestrzennego i prawo. Miasto nie mogło więc nie wydać mu pozwolenia na budowę - mówi Arkadiusz Rodak, rzecznik prezydenta Legnicy. Czy zatem handlowcy są na przegranej pozycji?
- Zostali poinformowani, że mogą odwołać się u wojewody lub wystąpić na drogę sądową - dodaje Rodak.
Chętniej robisz zakupy w osiedlowych sklepach, dyskontach czy dużych marketach?
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?