Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jest takie miejsce, w którym stereotypy idą na przemiał (REPORTAŻ)

Agata Grzelińska
materiały autora tekstu
Tu Niemiec z polską flagą w dłoni cieszy się ze zwycięstwa w biegu ku czci niepodległości Polski. Tu w niemieckim pociągu czasem najłatwiej dogadać się po… polsku. Tu, czyli gdzieś między Frankfurtem a Słubicami, wszystko jest inne niż gdzieś tam – w głębi obu krajów.

Zaczerpnij dużą porcję polskich składników, dodaj równie dużą miarkę niemieckości, teraz dosyp dużą garść stereotypów, dolej dużo gorącego dialogu, po czym obficie dopraw bakaliami z całego świata – tak wyglądałby przepis na polsko-niemieckie pogranicze, gdyby miał się znaleźć w książce kucharskiej. Życie tutaj ma niepowtarzalny aromat. Ci, którzy w nim zasmakowali, ani myślą o zmianach w życiowym menu…

Rodzinnie, jak na... Uniwersytecie Viadrina
Adrianna Rosa i Piotr Zarzycki to młodzi Polacy z Koszalina, którzy – jak przyznają – do Frankfurtu nad Odrą, a konkretniej na Europejski Uniwersytet Viadrina, trafili przypadkiem.

– Zawsze interesowałam się kulturą, szczególnie teatrem. Postanowiłam zdawać do szkoły teatralnej w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie – opowiada pani Adrianna. W końcu dostała się na… Europejski Uniwersytet Viadrina, na którym studiuje dwa kierunki na kulturoznawstwie: język, kulturę i komunikację w Europie oraz zarządzanie kulturą. – Zajmuję się kulturą od strony organizacyjnej, produkcyjnej. Amatorsko gram też w teatrach studenckich, więc wszystko ułożyło się wspaniale – dodaje.

Pan Piotr zamierzał zostać reżyserem dźwięku – studiował w Bydgoszczy. Po licencjacie myślał o studiach politechnicznych w Poznaniu, Warszawie lub Wrocławiu. Wybrał więc… Viadrinę i zarządzanie międzynarodowe.

– Wszystko dlatego, że zajęcia odbywają się tu po angielsku, z językiem niemieckim szło mi nie najlepiej. Szczerze mówiąc, niezbyt go lubiłem – przyznaje z uśmiechem. – Te studia niewiele miały wspólnego z inżynierią dźwięków, ale zaryzykowałem, bo tu miałem wielu znajomych. Poznałem Frankfurt już wcześniej. I muszę przyznać, że to była świetna decyzja – dodaje.

Pani Adrianna polubiła język i kulturę zachodnich sąsiadów w szkole, gdzie miała świetnych nauczycieli niemieckiego. Potem były wymiany z Niemcami. – To były wielkie wyzwania, bo nagle się jest w mieszkaniu koleżanki i trzeba przy śniadaniu jakoś powiedzieć, co się chce zjeść. Do dzisiaj, mimo upływu lat, utrzymuję bliskie kontakty z rodziną, do której wtedy jeździłam – wyjaśnia.

Oboje mówią, że Viadrina (poza możliwością spotkania ludzi z całego świata – są tu studenci około 100 narodowości) skusiła ich serdeczną, wręcz rodzinną atmosferą i pozytywnym nastawieniem do Polaków. – Sa tu rewelacyjne, przyjaźnie prowadzone kursy językowe. Dziś swobodnie mówię po niemiecku i bardzo polubiłem ten język – śmieje się Piotr Zarzycki.

– Na uniwersytecie jest ktoś, kto ma za zadanie pomagać studentom z Polski. To pani Agnieszka Schmidt, serdeczna osoba, do której można się udać ze wszystkimi tragediami losu i wątpliwościami – dodaje Adrianna Rosa.

Babcia i dziadek polubili Niemcy
Pani Adrianna przyznaje, że babcia i dziadek, za sprawą swoich doświadczeń życiowych, zachowywali duży dystans do niemieckich planów wnuczki. – Ale po pewnym czasie, kiedy zaczęłam im opowiadać, jakie możliwości tu dostaję, jaką pomoc, jak przyjaźnie jestem traktowana, mocno zmienili nastawienie. Stwierdzili: „No tak, przecież teraz są już inne czasy” – tłumaczy studentka wydziału kulturoznawstwa na Viadrinie.

Brandenburgia bywa uznawana przez Niemców spoza niej za region, w którym żyją „ponurzy ludzie”, jest to jednak strefa niezwykłej otwartości na innych ludzi i tolerancji. Pani Adrianna i pan Piotr dodają, że to miejsce, w którym wszelkie polsko-niemieckie stereotypy są szybko weryfikowane, krzyżują się i zmieniają.

– Pracuję w Katedrze Zarządzania Kulturą. Widzę, jak słynne niemieckie uporządkowanie (zresztą wcale nie tak powszechne, jak się mówi w Polsce) w połączeniu ze słowiańską kreatywnością doskonale się uzupełniają, pozwalają sprawnie realizować wspaniałe projekty. W polsko-niemieckich zespołach wszystko udaje się robić znacznie sprawniej – zapewnia studentka z Koszalina.

Piotr Zarzycki twierdzi nawet, że mentalność ludzi z Brandenburgii jest zdecydowanie bliższa polskiej, słowiańskiej niż tej z zachodu Niemiec. Zweryfikował to, pracując w Rundfunk Berlin-Brandenburg (lokalny nadawca radiowo-telewizyjny). Początkowo ze znajomymi z pracy nie poruszali żadnych „trudnych” tematów – raczej neutralne. Kiedy się poznali, pojawiły się też delikatniejsze kwestie. – Powoli zaczęliśmy poruszać różne tematy dotyczące historii i stosunków polsko-niemieckich, stereotypów, żartów i tak dalej. Zawsze odbywa się to z szacunkiem dla obu stron, śmiejemy się wspólnie ze stereotypów – przyznaje.

Dodaje, że wiele niewybrednych żartów wynika jedynie z nieznajomości realiów panujących u sąsiadów. – Mentalność wschodnioniemiecka jest bardzo podobna do polskiej. We wschodnich Niemczech czuć nostalgię za dawnym NRD jak u niektórych Polaków za PRL-em. Myślę, że starsi ludzie z obu krajów szybko by się dogadali. Jedyne, co utrudnia bliższe relacje, to bariera językowa – zauważa student z Polski.

Jestem człowiekiem pogranicza
Moich młodych rozmówców ciągnie do Polski, lubią Niemcy, ale ich miejscem na ziemi jest (przynajmniej na tym etapie życia) pogranicze. – Koordynuję polsko-niemiecki festiwal teatralny we Frankfurcie i w Słubicach. Bardzo dużo się angażuję dla polsko-niemieckich projektów – mówi Adrianna Rosa. – Mam nadzieję, że będę mogła tutaj na pograniczu tworzyć kulturę dla Polaków i Niemców, coś, co będzie łączyć ludzi z obu stron granicy. To zresztą jest treścią mojej pracy magisterskiej: „Regionalna transformacja we Frankfurcie nad Odrą i Słubicach, która dzieje się poprzez kulturę, na podstawie festiwalu UNITHEA” – uzupełnia. Przyznaje, że dużo większe możliwości, m.in. finansowe, w dziedzinie kultury są jednak w Niemczech.

Jej kolega docenia jeszcze inny aspekt życia na pograniczu – rozmawiając, prowadząc dialog, ucząc się, pracując można zachować swoją tożsamość. I wszyscy wokół starają się to szanować. – To, co się tutaj dzieje, jest dla mnie niesamowite. Żyjąc tu, ma się zupełnie inne pojęcie na temat wspólnoty europejskiej, Niemców i Polaków, niż mieszkając gdzieś w głębi Polski czy Niemiec – tłumaczy Piotr Zarzycki.

Pani Adrianna dodaje, że jednym z projektów, który pozwala jej marzenia wcielać w życie, jest „Pociąg do kultury” realizowany przez Koleje Dolnośląskie i DB Regio. – Miałam to szczęście i przyjemność od samego początku w 2016 roku, kiedy Wrocław był Europejską Stolicą Kultury, zaangażować się w te działania. Jestem moderatorem pociągu. Mam też własny program, w którym wcielam się w postać Żaganny – legendarnej założycielki miasta Żagań. Przybliżamy podróżującym tym niezwykły składem region, przez który przejeżdżamy, a więc Żary, Żagań, Legnicę i Wrocław – wyjaśnia.

Polak, Niemiec – dwa (naukowe) bratanki
Nie samą Viadriną żyje jednak naukowe pogranicze. Dr hab. Grzegorz Podruczny jest historykiem sztuki i wojskowości, wybitnym znawcą historii fortyfikacji. Studiował i obronił doktorat na Uniwersytecie Wrocławskim, obecnie jest pracownikiem Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Twierdzi, że polsko-niemiecka mieszanka jest o wiele bardziej „smakowita” w Collegium Polonicum w Słubicach. – Mamy tu 7 instytucji polsko-niemieckich. Kiedy wychodzę z gabinetu, to prawdopodobieństwo, że spotkam człowieka pracującego dla Viadriny, jest większe niż to, że spotkam człowieka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Podobnie jest ze studentami – wyjaśnia.

Śmieje się, że to miejsce, gdzie jedne stereotypy tracą datę ważności, inne się mieszają ze sobą, powstają też nowe, a kolejne są kierowane na przemiał. Przyznaje, że początkowo był niektórymi pozytywnie zaskoczony. Np. tym, jak niemieccy naukowcy podchodzą do swoich praw pracowniczych. – Kiedyś niemiecka koleżanka mająca gabinet za ścianą mówi: „A wiesz, właśnie wygrałam proces z Viadriną”. Pytam, jaki to proces. Okazuje się, że ona dochodziła swoich praw pracowniczych. Niemieccy pracownicy uczelni nie mają żadnego oporu, by sądzić się „o swoje” z władzami uczelni. Dla nich te prawa są święte. W Polsce nie słyszałem, żeby ktoś sądził się z pracodawcą i żeby go nie zwolniono – uśmiecha się pan profesor.

Przytacza też anegdotkę, której sam jest bohaterem, a która pokazuje różnice mentalne. Jako ekspert od historii wojskowości czasem przygotowuje pokazy choćby broni, którą posługiwano się przed wiekami. Któregoś dnia pojawił się na uczelni w Słubicach z muszkietem czarnoprochowym na ramieniu i tak przemaszerował do swojego gabinetu, czym wprawił w osłupienie dwie niemieckie współpracownice z sąsiedniej katedry Uniwersytetu Viadrina. – Spojrzały na mój muszkiet i jedna mówi do drugiej: „No tak, widać, że to polski uniwersytet...”. W Niemczech na uczelni broń to kompletne tabu, oni unikają wszystkiego, co militarne! Ale proszę powiedzieć, jak inaczej miałem wytłumaczyć studentowi działanie skałkowego karabinu czarnoprochowego – pyta historyk wojskowości.

Podkreśla, że słubicko-frankfurckie pogranicze to ziemia niezwykła. W Słubicach nie ma kąpieliska, więc większość Polaków jeździ latem na „Helenkę”, czyli wielkie kąpielisko pod Frankfurtem. W porannym pociągu z Frankfurtu do Berlina trudno dogadać się po niemiecku, bo większość pasażerów to Polacy, którzy jadą do pracy. Mało? Sięgnijmy więc po coś specjalnego: jest 11 listopada, w Polsce odbywają się marsze niepodległości. Wielu ludzi startuje też w masowych imprezach dla biegaczy. – Ja sam co prawda nie biegam, ale mam w rodzinie trzy biegające osoby. Wystartowały w Biegu Niepodległości w Słubicach. Było też mnóstwo niemieckich zawodników – opowiada Grzegorz Podruczny. – To zabawne, gdy widzisz niemiecką biegaczkę, która wygrała i z polską flagą w dłoniach cieszy się ze zwycięstwa w święto niepodległości Polski. Tutaj nikogo to nie szokuje – tutaj to rzecz normalna. Bo przecież Polacy również startują w podobnych, niemieckich imprezach – dodaje historyk z Collegium Polonicum w Słubicach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto