MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jeden górnik zginął, a trzech zostało rannych po wstrząsie w kopalni Rudna

Urszula Romaniuk, Agata Grzelińska
Fot: Agata Grzelińska – To cud, że nasza trójka przeżyła ten wypadek – mówi Józef Szanikowski,
Fot: Agata Grzelińska – To cud, że nasza trójka przeżyła ten wypadek – mówi Józef Szanikowski,
Do wypadku doszło w wyniku dwóch bardzo silnych wstrząsów, tzw. szóstek, które wystąpiły w środę tuż po godzinie 22 na oddziale G-3 Wszystko działo się na głębokości 950 metrów.

Do wypadku doszło w wyniku dwóch bardzo silnych wstrząsów, tzw. szóstek, które wystąpiły w środę tuż po godzinie 22 na oddziale G-3

Wszystko działo się na głębokości 950 metrów. Zginął 35-letni sztygar, mieszkaniec gminy Jerzmanowa. Ranni zostali trzej inni górnicy, którzy pochodzą z Głogowa, Polkowic i Lubina. Wszyscy trafili do lubińskiego szpitala. Najlżej poszkodowany w czwartek wrócił do domu.
– Siła wstrząsu była tak duża, że wyrzuciło mnie z maszyny na chodnik. Zostałem przyduszony łatami skalnymi. Ale potem to one ochroniły mnie przed spadającymi kamieniami – opowiadał Józef Szanikowski z Polkowic, operator wiertnicy, który leży w szpitalu ze złamaną ręką. Wczoraj operowany był 25-letni mieszkaniec Lubina, który doznał złamania przedramienia i miednicy. W kopalni pracuje od półtora roku.
– Stan zdrowia osób przebywających w szpitalu jest stabilny – powiedział Radosław Poraj-Różecki, rzecznik KGHM.

To drugi w tym roku śmiertelny wypadek w zakładach Polskiej Miedzi i drugi w kopalni Rudna. 15 lutego zginął tam 48-letni górnik, operator maszyn górniczych. Do wypadku doszło 950 metrów pod ziemią na myjni oddziałowej. Oderwała się tzw. łata skalna. Odpadająca bryła raniła górnika. Zmarł w szpitalu wskutek ciężkich obrażeń ciała.

Dwóch poszkodowanych górników trafiło do szpitala w Lubinie. 25-letni Józef był operowany, gdy przyszli do niego ojciec i brat. Około godziny pierwszej w nocy córka zadzwoniła i powiedziała, że syn miał wypadek i ma wstrząs mózgu – mówi Antoni Szwajczak.

Skończył wiercenie
Górnik z Lubina pracuje w kopalni od półtora roku. Ma 25 lat i dużo szczęścia. – Stan pacjenta jest dobry. Ma złamaną miednicę i przedramię – mówi ordynator oddziału ortopedycznego doktor Stanisław Michalski.
Trzeci ranny, który trafił do szpitala w Głogowie, nie odniósł większych obrażeń i w czwartek wyszedł do domu.
Na oddziale chirurgicznym w Lubinie leży Józef Szanikowski z Polkowic. O godz. 22 akurat skończył wiercenia. Sztygar zmianowy i górnik strzałowy przyszli zobaczyć, ile zostało odwiercone. Na miejscu był też pomocnik, gdy nastąpił pierwszy wstrząs. Posypały się skały.

Człowiek jak piórko
– Ciśnienie było tak wielkie, że człowiek leciał jak piórko. Wyrzuciło mnie z maszyny na chodnik i tam przysypała mnie łata skalna. Złamała mi lewą rękę, ale uratowała życie, bo potem spadające skały zsuwały się po tej łacie – mówi operator wiertnicy. – Na chwilę chyba straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, udało mi się wydostać o własnych siłach. Z przodowym odgrzebaliśmy przysypanego Józka. Cały czas z nim rozmawialiśmy, żeby nam nie odpłynął.
Potem zobaczyli, że przysypany jest także 35-letni sztygar. Próbowali mu pomóc, ale już nie mogli, nie dawał oznak życia. – Mieliśmy nadzieję do końca, dopiero lekarz stwierdził, że nie żyje – mówi pan Józef. – Straciłem pod ziemią drugiego kolegę w ciągu tygodnia.
– Ból po stracie kolegów miesza się z radością, że żyjemy. Trudno to opisać – dodaje Józef Szanikowski.
Żona Małgorzata mówi, że gdy w nocy usłyszała pukanie od razu wiedziała, że był wypadek. – Zawsze myślimy, że to nie spotka męża czy kogoś bliskiego, ale jak się człowiek otrze o śmierć, to jest ciężko – dodaje. Głos jej się łamie. Józef Szanikowski pracuje pod ziemią od 21 lat. Za cztery lata ma iść na emeryturę.

Powtórka tragedii
Tydzień temu na tym samym oddziale zginął 49-letni górnik z Lubina. 15 lutego o godz. 11.30 na myjni oddzialowej oderwała się bryła skalna i przygniotła operatora samojezdnych maszyn górniczych. Górnik zmarł w wyniku odniesionych obrazen w szpitalu w Lubinie.
Obok Szanikowskiego na sali leży inny emerytowany pracownik KGHM. – Niech pani napisze, że nie szanuje się pracy górników. Ludzie mają pretensje o duże zarobki. A w kopalniach bardziej się dba o młotek za dwa złote czy inne narzędzia. Jest za mało zabezpieczeń, za mało ludzi – mówi stanowczo emeryt z KGHM. Przyczyny i okoliczności wypadku bada Okręgowy Urząd Górniczy we Wrocławiu i komisja zakładowa. Powiadomiono też prokuraturę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie miasteczka ruchu drogowego w Radomsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto