Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Festiwal filmowy w Gdyni. Piąty dzień FPFF 21.09.2018. Projekcje filmów: „Pewnego razu w listopadzie”, „Twarz”, „Jak pies z kotem” i „Eter”

Jarosław Zalesiński, Ryszarda Wojciechowska, Justyna Degórska
Piąty dzień FPFF w Gdyni
Piąty dzień FPFF w Gdyni Justyna Degórska
W przeddzień finałowych rozstrzygnięć na 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w piątek 21.09.2018 r. widzowie mogli obejrzeć większość filmów z Konkursu Głównego. M. in. „Pewnego razu w listopadzie”, „Twarz”, „Jak pies z kotem” i „Eter”.

Uroczyste pokazy na Dużej Scenie Teatru Muzycznego, połączone ze spotkaniami z twórcami, to w piątek, 21 września: o godzinie 10.00 „Pewnego razu w listopadzie” Andrzeja Jakimowskiego, o godzinie 12.30 „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej, o godzinie 15.30 „Jak pies z kotem” Janusza Kondratiuka, a godzinie 18.00 w „Eter” Krzysztofa Zanussiego. [przycisk_galeria]

Z ostatniej chwili...
43. FPFF. Nagrodę dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu filmowym w Gdyni otrzymał film "Kler" Wojciecha Smarzowskiego

Pewnego Dnia W Listopadzie.

Andrzej Jakimowski o filmie "Pewnego Razu w listopadzie"

Rozamwiała: Ryszarda Wojciechowska

Jak pies z kotem

Konferencja twórców filmu "Jak pies z kotem" w trakcie 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

Zdarzało się już nieraz na gdyńskim festiwalu, że hierarchie, zdawałoby się, już ustalone, wywracał jakiś film, wyświetlany w ostatnim dniu. Taki numer wywinął właśnie film „Jak pies z kotem” Janusza Kondratiuka.

Film jest z wielu powodów szczególny. Dotyka niezwykle intymnych momentów z ostatnich lat życia reżysera, kiedy towarzyszył umieraniu swojego brata Andrzeja, również reżysera filmowego. „Jak pies z kotem” (tytuł wymowny...) opisuje ten właśnie czas, nie cofając się przed drastycznymi szczegółami: fizycznością umierającego ciała, dziwacznością rozpadającej się psychiki. W to odsłanianie własnego życia Janusz Kondratiuk włączył też swoich najbliższych, choćby Igę Cembrzyńską. Cembrzyńska miała nawet zagrać w filmie samą siebie, ale nie pozwolił jej na to nadmiar emocji.

Postać wzorowaną na Cembrzyńskiej zagrała więc Aleksandra Konieczna, Andrzeja Kondratiuka - Olgierd Łukaszewicz (i zagrał tak, że wyrósł na faworyta w rywalizacji o nagrodę za główną rolę męską), Janusza - Robert Więckiewicz (wyobraźmy to sobie: Janusz Kondratiuk stoi za kamerą, a Więckiewicz gra... Janusza Kondratiuka), jego żonę - Bożena Stachura.

- Tak naprawdę to nie jest film o nas - zastrzegał się na konferencji prasowej po projekcji reżyser. - To film o końcu pewnej liturgii umierania. Kiedyś umierało się wśród bliskich. Dzisiaj - na łóżku w szpitalnym korytarzu, z twarzą zwróconą w stronę drzwi.

„Jak pies z kotem” rzeczywiście jest filmem uniwersalnym, a nie tylko na poły ekshibicjonistyczną autobiografią. To obraz nie tylko zanikania dawnej „kultury umierania”. To także obraz zanikania w relacjach pomiędzy ludźmi empatii. Zanikania, ale też trwania. Nie jest to film tragiczno-dramatyczny. Choć opowiada o najtrudniejszych ludzkich doświadczeniach, potrafi to robić pogodnie, nawet z uśmiechem. Z wszystkich filmów konkursowych „Jak pies z kotem” wydaje się tytułem, który jest najbliżej życia, najmocniej go dotyka, a przez to - jest filmem, który daje widzom głębokie wzruszenia.

" Twarz"

Piątek był także dniem pokazu filmu „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej, znanego już z kin w Polsce, wyróżnionego Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. Szumowska, podobnie jak Smarzowski w „Klerze”, dotyka w swoim filmie polskiej religijności (tej katolickiej), ale robi to od zupełnie innej strony. Bohater filmu, młody chłopak, mieszkający na głuchej prowincji, pracuje na budowie największej na świecie figury Chrystusa (inspiracja Świebodzinem oczywista). Po wypadku na budowie zostaje poddany prekursorskiej operacji przeszczepu twarzy. Koszmarnie oszpecony, niczym Alien, wraca do swojej wioski, by tam przejść kolejne stopnie odrzucenia przez lokalną wspólnotę. Ta wspólnota pokazywana jest przez Szumowską tak, jakby się na głuchej polskiej prowincji nic nie zmieniło od czasów nowel Orzeszkowej i Prusa. Reżyserka, inaczej niż Smarzowski, przedstawia własny obraz nie instytucji Kościoła, tylko religijności jego wiernych, jako kondensatu prymitywizmu i głupoty. Bardziej może to dotknąć czyichś uczuć religijnych, niż „Kler”...

No ale wszyscy skupili się teraz na obrazie Smarzowskiego. Został na festiwalu przyjęty tak gorąco, że nawet nie wiadomo dzisiaj, jak długo był oklaskiwany po pokazie w Teatrze Muzycznym... Gdyby natomiast próbować zmierzyć, na ile udany okazał się Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni 2018, spokojnie można powiedzieć, że był prawie tak samo udany, jak towarzysząca mu przez mijający tydzień pogoda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto