Trudno było utrzymać emocje na wodzy w tygodniu poprzedzającym mecz z Chojniczanką? Umówmy się – to nie były normalne okoliczności.
Zgadza się, nie codziennie gra się o awans do Ekstraklasy i nie będę udawał, że nie było tego widać po zespole. Pod względem emocjonalnym było to dla nas największe wyzwanie w sezonie, ale jak widać udało nam się zapanować nad emocjami. Wszyscy powtarzaliśmy sobie, że musimy podjeść do tego spotkania tak jak do każdego innego i zrobić wszystko, by je wygrać. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że nawet jeden punkt pozwoli nam osiągnąć cel, ale nie podchodziliśmy do tego w ten sposób. Cały sezon graliśmy ofensywnie i nie chcieliśmy tego zmieniać.
To największy sukces w Pana dotychczasowej karierze?
Nie da się ukryć, że tak. Jestem bardzo wzruszony i czuję ogromną ulgę, bo zdawałem sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na mnie ciążyła. Widać to było jeszcze przed ostatnim gwizdkiem, kiedy doszło do nas, że wszystko jest już przesądzone. Przyznam, że dałem wtedy upust emocjom, pobiegłem na trybuny podziękować swojej rodzinie i fanom, a potem radości na ławce nie było końca. Niemniej ja nie uważam, że ten awans jest sukcesem Dominika Nowaka. Nie, ten awans, to sukces całego klubu Miedź Legnica, od piłkarzy, poprzez sztab szkoleniowy, zarząd, wszystkich pracowników w klubie, aż do kibiców, którzy pięknie nas wspierali.
Zgodzi się Pan z tezą, że w obliczu tego jak prezentowaliście się w tym sezonie, tego nie dało się już zepsuć?
Tak, w 100 proc. się z tym zgadzam. Patrząc przez pryzmat całych rozgrywek zanotowaliśmy 17 zwycięstw i nie skromie powiem, że w moim odczuciu byliśmy najlepszą drużyną w lidze. Nie chodzi tylko o ilość punktów która o tym przesądziła, ale też o grę, o nasze ofensywne DNA. Wielokrotnie powtarzałem, że jeśli chce się walczyć o awans, to trzeba grać do przodu, a nie zamykać się na własnej połowie i czekać na to, co zrobi przeciwnik. Jestem dumny z tego, że grając w ten a nie inny sposób, osiągnęliśmy swój cel.
Myślał Pan już o tym jak będzie wyglądało wasze świętowanie?
Proszę mi uwierzyć, że tym sobie kompletnie głowy nie zawracałem. Zresztą nie ma nawet możliwości, żeby zbytnio poszaleć, bo w poniedziałek muszę być w Polsacie, a na stadion przyjechałem samochodem. Na pewno po powrocie do domu wypiję z żoną lampkę wytrawnego czerwonego wina, które uwielbiam. Moich najbliższych też to wszystko kosztowało bardzo wiele. Dziękuje im za to, że w domu zawsze była doskonała atmosfera, dzięki czemu potrafiłem się odciąć na chwilę i zresetować umysł. Rodzina to największa wartość w moim życiu.
Jest Pan kolejnym przedstawicielem młodego pokolenia polskich trenerów, który w ostatnich miesiącach osiągnął sukces. Wystarczy spojrzeć na pracę trenera Ireneusza Mamrota w Jagiellonii Białystok, by przekonać się, że polskie kluby czasami po prostu boją się sięgnąć po trenera z I ligi. Dlaczego tak się dzieje?
To już pytanie do tych klubów. One sondując rynek przeprowadzają selekcję i często faktycznie sięgają po szkoleniowców z zagranicy, albo gotują się we własnym sosie. Ja na to wpływu nie mam, ale uważam, że jako Polacy powinniśmy być dumni i mocniej w siebie wierzyć. Ciągle nam się wydaje, że lepsze jest to co zagraniczne, a przykłady takie jak Adam Nawałka czy wspomniany Irek Mamrot pokazują, że wcale tak nie jest. Mnie w tym wszystkim najbardziej zastanawia fakt, dlaczego jak przychodzi trener z zagranicy, to rozwija się przed nim stumetrowy czerwony dywan, a jak wchodzi trener z Polski, to po jednej porażce stąpa już po bruku? To nie jest w porządku, ale dzisiaj sobie tym głowy nie zaprzątam. Dzisiaj najważniejsze jest to, co wspólnie udało nam się tu osiągnąć. Dzisiaj się bawimy.
Pytał i notował - Piotr Janas
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?