Źródła energii odnawialnej zyskują na popularności. Z którego z nich najwięcej korzystamy na Dolnym Śląsku?
Najbardziej przyszłościowa, według mnie, jest energia wiatrowa, chociażby dlatego, że technologia jej pobierania jest najbardziej rozwinięta w Polsce. Co prawda instytuty meteorologiczne oceniają potencjał wiatrowy Dolnego Śląska jako kiepski, ale ze względu na zróżnicowanie ukształtowania terenu (liczne pogórza i góry) i u nas znajdą się świetne miejsca na farmę wiatrową. Chociażby w okolicy Legnicy czy Trzebnicy. Postawienie tych elektrowni jest także opłacalne. Nie dość, że przedsiębiorcy mogą liczyć na dopłaty z różnych funduszy, to sama inwestycja zwraca się już po 10 latach. A sam wiatrak może produkować energię aż 30 lat. Ogólnie w Polsce z elektrowni wiatrowych powstaje ponad 1 GW energii.
A co z energią z wody? Na Dolnym Śląskim mamy przecież dużo tego typu elektrowni.
Nie widzę przed nimi dużej przyszłości. Nie da się ich zastosować na dużą skalę. To przeważnie malutkie, indywidualne obiekty, tzw. małe elektrownie. Produkują one od 10 do kilkuset kW, dla porównania, jedna elektrownia wiatrowa wytwarza powyżej półtora MW.
Dużo mówi się też o energii geotermalnej. Jaka jest szansa na jej wykorzystanie w najbliższej przyszłości?
Jest to zdecydowanie kusząca perspektywa. Wszak aż 33 proc. naszego kraju leży na źródłach geotermalnych. To zdecydowanie więcej niż u wszystkich naszych sąsiadów. Jedynym problemem jest fakt, że położone są one na głębokości aż 2 kilometrów. Ale przynajmniej mamy większość z tych źródeł odkrytych, dzięki... zimnej wojnie. W latach 50. władze PRL zleciły poszukiwanie ropy naftowej. Co prawda nie znaleźli czarnego złota, ale za to odkryli większość term. Obecnie tego typu energia na Dolnym Śląsku jest wykorzystywana tylko w uzdrowiskach na ich własny użytek (Lądek-Zdrój, Cieplice). Ale już np. w obrębie Stargardu Szczecińskiego czy Zakopanego można nią zasilić małe osiedla.
Nie brakuje za to instalacji do spalania biomasy i wciąż powstają nowe.
W tę technologię powinno się inwestować jak najwięcej, najlepiej w pobliżu dużych ferm zwierzęcych. Bo to przecież z odchodów bydła i trzody powstaje metan, który potem przerabiany jest na biogaz. U nas wciąż inwestorzy cierpią na brak pieniędzy, a i opór środowiska jest duży. Ale z czasem, myślę, się to zmieni.
A co każdy z nas może zainstalować w swoim domu, aby korzystać z odnawialnych źródeł energii?
Najwygodniejszą opcją jest zainstalowanie kolektorów słonecznych na dachach. Dzięki pozyskanej w ten sposób energii w okresie wiosennym i letnim możemy całkowicie za darmo korzystać z ciepłej wody. A sama instalacja kosztuje ok. 10 tys. zł, więc szybko się zwraca. Z tej opcji mogą również korzystać firmy. Powstały nawet specjalne programy, prowadzone np. przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, które dofinansowują 40 proc. wartości całej inwestycji w kolektory. Problem w tym, że pośrednikiem między funduszem a beneficjentem jest bank, a pieniądze według mnie powinny trafiać od razu do przedsiębiorcy. Na popularności zyskują ostatnio także ogniska fotowoltaniczne, które konwertują energię słoneczną na elektryczną. I nie muszą one koniecznie znajdować się na dachu. Na zachodzie Europy montuje się je jako element dekoracyjny płyt lub elewacji.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?