Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego tylu ludzi chce do rady?

PEKA
Jacek Baczyński  był najmłodszym radnym w mijającej kadencji. Jest  numerem dwa na liście z kandydatami Prawa i Sprawiedliwości
Jacek Baczyński był najmłodszym radnym w mijającej kadencji. Jest numerem dwa na liście z kandydatami Prawa i Sprawiedliwości foto: Piotr Krzyżanowski
Ten temat zamówiła u nas Czytelniczka. Przyszła do redakcji i zapytała, co sprawia, że kiedy tylko pojawi się okazja tylu ludzi chce zostać radnymi. Pomyśleliśmy, że jak nie wiadomo o co chodzi, to może chodzi o pieniądze.

Za pracę w samorządzie ustawodawca każe radnym wypłacać dietę. Jej maksymalną miesięczną wysokość uzależnił od wielkości gminy. W gminach powyżej 100 tys. mieszkańców to obecnie 1835,35 zł. Jeśli gmina ma od 15 do 100 tys. mieszkańców radni mogą otrzymać do 1376,51 zł. W mniejszych gminach dieta nie powinna przekroczyć 917,67 zł.

Z powiatami jest podobnie. Duże powiaty (powyżej 120 tys. mieszkańców) płacą większe diety: do 1835,35 zł. Średnie (60-120 tys. mieszkańców) - maksymalnie 1560, 04 zł. W najmniejszych radny za miesiąc pracy nie dostanie więcej niż 1284,74 zł. Wszystko to sumy wolne od podatku.

W samorządach obowiązuje ponadto zróżnicowanie wysokości diet ze względu na pełnione w nich funkcje. Diety są naliczanie za każdą obecność na sesji lub posiedzeniu komisji. Im więcej takich spotkań, tym wyższa suma na koncie. Pracowitość procentuje. Dieta nie jest wynagrodzeniem. W zamyśle ustawodawcy stanowi raczej ekwiwalent za czas poświęcony na pełnienie obowiązków radnego, ewentualną rekompensatę dochodów utraconych z tego tytułu oraz zwrot kosztów. Tyle teoria. Sprawdźmy, jak wygląda praktyka.

Do sejmiku samorządowego w wyborach dostać się najtrudniej, ale tam diety wyglądają naprawdę kusząco. Przewodniczący Jerzy Pokój zarobił w ubiegłym rouk prawie 37 tys. zł brutto - niemal drugie tyle co za zasiadanie w radzie nadzorczej KGHM-owskich Interferii. Jakby nie liczyć, wychodzi po 3 tysiące na miesiąc. Niby dieta, a jak pensja.

Mniej od Pokoja eksponowanym radnym sejmiku z regionu legnickiego też wypłacono za ich pracę sporo: Jadwidze Szeląg - 35,7 tys. zł; Wojciechowi Sokolowskiemu - 13,6 tys. zł, Dorocie Czudowskiej - 36,4 tys. zł, Ericowi Alirze - 33,4 tys. zł.

Ile diet pobrali w ubiegłym roku przewodniczących rad gmin?Ewa Szymańska w Legnicy - 31,9 tys. zł. Marek Bubnowski w Lubinie - 24,9 tys. zł. Andrzej Madej w Jaworze - 25,9 tys. zł. Stefan Ciżmar z Polkowic - 25,1 tys zł. Jan Skowroński z Chojnowa - 16,5 tys. zł. Alicja Sielicka z Prochowic - 16,5 tys. zł. Tadeusz Suszek z Kunic - 15,5 tys. zł, Stanisław Olechowski z Zagrodna - 16,5 tys. zł.

W przypadku lubińskich radnych dochody z diet za 2009 rok wynosiły od 14 tys zł (Grzegorz Kozak) do 25 tys zł (Roman Rozmysłowski). W Legnicy rozpiętość też była znaczna: od 16,5 tys. zł (Małgorzata Czeszejko-Sochacka) do 27,3 tys. zł (Zbigniew Dudek).
Dieta Tadeusza Kierzyka, przewodniczącego rady powiatu polkowickiego, wyniosła 19 tys. zł. Szef samorządu w powiecie złotoryjskim Jan Kotylak zarobił 21 tys. zł.
W niektórych miastach radni mogą korzystać z dodatkowych przywilejów. W Legnicy mają prawo do bezpłatnych przejazdów autobusami Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego (na podstawie dokumentu stwierdzającego wybór radnego wraz z dowodem tożsamości). Ale w Lubinie regulamin miejskiej komunikacji nie przewiduje takiej możliwości.

Mandat stanowi ponadto zabezpieczenie na wypadek, gdyby w trakcie trwania kadencji, pracodawcy przyszła ochota wręczyć radnemu wypowiedzenie z pracy.
Przepisy wymagają od pracodawcy, aby wcześniej uzyskał zgodę na zwolnienie od rady, w której zasiada jego podwładny. Jeśli rada uzna, że powodem wniosku jest aktywność samorządowa kolegi, może nie wyrazić zgody. Wówczas pracodawca ma związane ręce. Ta sama zasada obowiązuje, gdyby chciał zmienić radnemu warunki płacy i pracy. Pracodawca musi najpierw uzyskać akceptację rady.

Te przepisy dość często są wykorzystywane. W roku 2007, 2009 i 2010 Rada Miejska w Legnicy nie zgodziła się na zwolnienie Roberta Kropiwnickiego z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej.

W 2007 i 2008 roku postąpiła podobnie z wnioskiem legnickiego szpitala, który nosił się z zamiarem zwolnienia Michała Huzarskiego.
W styczniu 2009 r. rada rozpatrywała wniosek KGHM Polska Miedź SA i nie zgodziła się na rozwiązanie stosunku pracy z zatrudnioną w spółce Ewą Szymańską.
W lutym 2009 r. identycznie zareagowała na próbę zwolnienia Jana Kurowskiego z Polskiej Miedzi.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto