Mikołaj Jerofiejew ma dziś 59 lat. Do Polski przyjechał w roku 1989. Był pracownikiem cywilnym obsługującym żołnierzy radzieckich. I choć żołnierze z Polski wyjechali w roku 1993, on postanowił zostać. Pracował w rolnictwie - na fermach drobiu.
Gdy wśród społeczności rosyjskiej pojawiła się plotka, że osoby pracujące nielegalnie będą wyłapywane i deportowane, pan Mikołaj trafił na fermę w jednej z miejscowości miedzy Legnicą, a Lubinem. Wówczas zaczął się jego koszmar. Nie mógł nawet swobodnie wyjść do miasta.
- Nawet jak próbowałem, to on (gospodarz - red.) za mną jeździli, szukali, gdzie ja, co ja. Z nikim nie można było pogadać. Dokumenty moje mieli, ja nawet nie miałem pojęcia, gdzie miałbym się stamtąd wyrwać, nikogo nie znam. Ludzie ogólnie się ich bali, nikt nie chciał z nimi zadzierać. Wyzwisk to ja się nasłuchałem, aż na następne życie mi wystarczy, naprawdę - mówi w materiale "Interwencji" pan Mikołaj.
Rosjanina udało się w końcu zabrać z fermy. Młode małżeństwo zapewniło mu mieszkanie, obiecało pracę, znalazło adwokata. Mężczyzna chce pozostać w Polsce.
- Teraz przypomniałem sobie, że ja byłem kiedyś człowiekiem i znowu się nim staję - przyznaje Mikołaj Jerofiejew.
Sprawa został zgłoszona do Straży Granicznej i prokuratury.
źródło: Interwencja/Polsat NEWS
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?