Miedź Legnica dostała tęgie lanie w Tychach. Przegraliśmy 1:4

Pierwsze minuty wtorkowego meczu były bardzo żywe. Można powiedzieć cios za cios. Zarówno jedna jak i druga drużyna próbowała szczęścia z dystansu. W barwach Miedzi strzały oddawali dwukrotnie Łukowski i raz Marquitos ale bez powodzenia. Z drugiej strony postraszył Piątkowski i Steblecki, który nie wykorzystał najlepszej okazji dla gospodarzy w pierwszym kwadransie nie trafiając z ostrego kąta do pustej bramki Miedzi. Następnie na boisku zrobiło się spokojniej i niestety niedokładniej. W 25 minucie po kilku podaniach Krzysztof Danielewicz uderzył z 20 metrów minimalnie nad poprzeczką. W 34 minucie gry Miedź miała rzut wolny. Z 18 metra uderzał Marquitos, a piłka przeszła nad spojeniem słupka z poprzeczką. Kluczowa dla wyniku sytuacja miała miejsce w 42 minucie. Wojciech Szumilas bezpośrednio z rzutu wolnego oddalonego o około 18 metrów od legnickiej bramki pokonał Załuskę i otworzył wynik.

W drugiej połowie Miedź otrzymała kolejny cios. Już w 54 minucie gospodarze wywalczyli rzut karny, który na bramkę zamienił Łukasz Grzeszczyk kapitan GKS. Łukasz Załuska był bardzo blisko obrony. W odpowiedzi Henrik Ojamaa próbował zaskoczyć Jałochę mierzonym w okienko uderzeniem ale golkiper GKS pewnie interweniował. Miedź odkryła się walcząc o kontaktowe trafienie ale nadziała się na kontrę, którą celnie sfinalizował Dominik Połap. GKS się nie zatrzymywał i już w 67 minucie zadał czwarty cios. Tym razem, również po szybkiej kontrze, Mateusz Piątkowski pokonał Załuskę. W 74 minucie gry Patryk Makuch był sam na sam z Jałochą, ale zamiast strzelać zdecydował się na podanie czym zaprzepaścił znakomitą okazję na honorowego gola. Bramkę udało się zdobyć w 81 minucie. Dawid Kort przymierzył z dystansu i pokonał Jałochę. W 89 minucie gry Sabala próbował uderzać na bramkę GKS ale przeniósł piłkę nad bramką.