Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Pawłem Kościółkiem z Miedzi Legnica. Gramy do jednej bramki

Ewa Chojna
Rozmowa z Pawłem Kościółkiem z Miedzi Legnica. Gramy do jednej bramki
Rozmowa z Pawłem Kościółkiem z Miedzi Legnica. Gramy do jednej bramki arch.
Paweł Kościółek od 5 lat pracuje w Miedzi Legnica. Kibice kojarzą jego głos z meczów pierwszego zespołu, gdzie pełni rolę spikera, ale to również – a może przede wszystkim – pełnomocnik zarządu, który od ponad roku prowadzi Klub Biznesu Miedzi Legnica.

Rozmowa z Pawłem Kościółkiem z Miedzi Legnica. Gramy do jednej bramki

1 kwietnia minęło pięć lat od kiedy rozpocząłeś pracę w Miedzi Legnica. Jak oceniasz ten okres?

PAWEŁ KOŚCIÓŁEK: - Dla mnie prywatnie to był fantastyczny czas. Zawodowo bardzo się rozwinąłem, poznałem niezwykłych ludzi. Rozpoczynałem pracę w Miedzi na stanowisku kierownika Akademii Piłkarskiej i nie zapomnę, jak przez pierwsze dwa miesiące wspólnie z Januszem Kudybą kończyliśmy pracę w środku nocy, bo jednym z naszych obowiązków było przeprowadzanie transferów młodych zawodników, a wtedy potrzebowaliśmy bardzo dużo zdolnych piłkarzy. Najpierw więc jeździliśmy obserwować młode talenty, potem negocjowaliśmy z klubami transfery, a na końcu załatwialiśmy formalności. Duża szkoła życia, tylu dokumentów w życiu nie wypełniłem, zdarzało się, że pod koniec pracy obaj nie wiedzieliśmy już, czy brakuje nam kontraktu zawodnika, karty zgłoszeniowej, czy zgody rodziców. Musieliśmy się nawzajem pilnować.

Obecnie pilnujecie spraw Klubu Biznesu. To zupełnie inne zajęcie…
- Zdecydowanie. Wydaje mi się, że mimo wszystko łatwiej jest zrobić transfer zawodnika do klubu niż sponsora (śmiech). Muszę jednak przyznać, że z biegiem czasu było nam coraz łatwiej, bo nabraliśmy doświadczenia, wiedzy, jak rozmawiać i negocjować z firmami, znamy potencjał swojego projektu i możemy dużo zaoferować. To fajny projekt.

Obecnie takich projektów jest bardzo dużo. Lubin, Wrocław, nawet w Legnicy powstał klub biznesu. To dla was konkurencja?
- Nie traktujemy tego jako konkurencji. Mamy demokrację, każdy ma prawo robić, co uważa za stosowane. To dobrze, że przy innych klubach powstają projekty biznesowe, bo uważam, że sport nie tylko generuje wielkie emocje, ale i spore kontakty. Czy inne kluby biznesowe mają sens? To pokaże czas. My oprócz kontaktów, a co za tym idzie nowych kontraktów, proponujemy firmom ekspozycję marki przy brandzie Miedzi, która dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych klubów na Dolnym Śląsku. To duża wartość, liczona w setkach tysięcy.

Jakie macie plany na najbliższe miesiące?
- Żyjemy po piłkarsku, więc można powiedzieć, że do czerwca chcemy – podobnie jak piłkarze – zrobić awans (śmiech). Chcemy wzmocnić Klub Biznesu Miedzi nowymi partnerami, ale dobrze wyselekcjonowanymi. Gdy obejmowałem ten projekt, obiecałem obecnym partnerom, że każdy kolejny będzie skrupulatnie dobierany. Są branże, których nie można dublować, jest też kilka takich, którym to nie przeszkadza. Sponsorzy mają się u nas dobrze czuć, z jednej strony pomnażać swoje wartości, z drugiej mieć dobrą reklamę przy dobrym klubie. To idzie w parze.

Często spotykacie się ze sponsorami. Comiesięczne lunche, granie w piłkę, wyjazdy na mecze. To zdaje egzamin?
- Tak, bo budujemy silne relacje, które w konsekwencji przekładają się na kontrakty. Znamy dobrze swoje firmy, wiemy jakie mają potrzeby i reagujemy, gdy dowiadujemy się, że ktoś chce skorzystać z ich usługi bądź produktu. Muszę również przyznać, że największe kontrakty, w których miałem okazję uczestniczyć, rodziły się podczas meczu piłkarskiego, na mniej formalnym spotkaniu, podczas wspólnego grania w piłkę czy nawet spaceru. Z jednym z naszych sponsorów bardzo się zaprzyjaźniłem, do tego stopnia, że zostałem ojcem chrzestnym jego dziecka. Nie przeszkadza nam to jednak chłodno rozmawiać o biznesie.

W weekendy ściągasz jednak krawat i chwytasz za mikrofon. To twój kolejny obowiązek w klubie?
- Mniej obowiązek, bardziej pasja. Lubię pracę spikera, do której notabene namówiła mnie prezes Martyna Pajączek. Gdy pracowałem jeszcze jako urzędnik, zadzwoniła i powiedziała – jedź na kurs, pomożemy ci go sfinansować, rób to, co kochasz, bo urzędnikiem na pewno nie zostaniesz. I miała rację, samorząd mnie kompletnie nie pochłonął i zarówno dla mnie i jak i ludzi, z którymi wcześniej współpracowałem, lepiej się stało, że na ten kurs pojechałem. Dziś chyba całkiem nieźle wychodzi mi spikerowanie – to nie moja opinia, a kibiców i przedstawicieli PZPN.

Wspomniałeś o Martynie Pajączek. Jak pracuje się z szefem – kobietą?
- Doskonale! I wcale nie walczę o podwyżkę (śmiech). Martyna jest niezwykle kompetentną osobą, od razu budzi spory respekt. W pracy jest dla nas Panią Prezes, w czasie prywatnym przyjaciółką. Wymaga od nas bardzo wiele, jest tytanem pracy, ale też żyje naszymi sprawami, chce wiedzieć, co u nas słychać, czy mamy się dobrze. To po prostu wymagający szef i bardzo dobry człowiek. Musze jednak przyznać, że cała nasza kadra pracownica jest świetna. Mówiąc po piłkarsku, wszyscy gramy do jednej bramki.

Uda się Miedzi w tym sezonie awansować?
- Trudno dziś przewidzieć inny scenariusz. Ja uważam, że to się stanie na kilka kolejek przed końcem sezonu i mam nadzieję, że się nie pomylę. Pracuje z nami znakomity trener, najlepsi piłkarze w tej lidze, a atmosfera na trybunach jest już ekstraklasowa. Czego chcieć więcej?

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto