Pani Marta ma 37 lat. Cieszy się, że żyje. Tym bardziej, że jest mamą dwojga dzieci. W lipcu 2010 roku omal nie przypłaciła życiem lekarskiego błędu. Osiem lat wcześniej, gdy przez cesarskie cięcie urodziła pierwsze dziecko w prywatnym Centrum Zdrowia Kobiet "Femina" w Lubinie, lekarze zostawili w jej ciele gazę. Zdecydowała się na poród w prywatnej placówce, bo liczyła na komfortowe warunki. Nie spodziewała się, że dojdzie do bolesnych komplikacji.
Do tego stopnia miała zaufanie do pracującego tam personelu, że gdy w 2008 roku rodziła drugie dziecko, także przez cesarskie cięcie, znów wybrała "Feminę". Podczas drugiej cesarki stwierdzono, że duże wybrzuszenie, które miała w brzuchu, to mięśniak.
25 lipca 2010 roku pani Marta znalazła się w lubińskim szpitalu przy ul. Bema z bardzo silnym bólem.
- Mój stan określano jako ciężki. Wykonano mi tomografię, po której szybko trafiłam na stół operacyjny - opowiadała nam jakiś czas potem kobieta. - Wycięto mi 11-centymetrowy guz i 30 cm jelita. W guzie był tampon chirurgiczny i kawałki nici. Byłam w szoku. Słyszałam o takich historiach w telewizji, ale nigdy bym nie uwierzyła, że coś takiego może mnie spotkać.
Pani Marta złożyła zawiadomienie do prokuratury. Po długim śledztwie, Prokuratura Rejonowa w Lubinie oskarżyła 50-letniego dziś Roberta N., ginekologa oraz 50--letnią Małgorzatę P., pielęgniarkę o popełnienie błędu medycznego. Polegał on na pozostawieniu w 2002 roku w brzuchu pacjentki po zabiegu cesarskiego cięcia gazy chirurgicznej.
- Doprowadziło to do rozwijania się u pokrzywdzonej niedrożności przewodu pokarmowego i naraziło ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Biegli sądowi nie mieli wątpliwości
- Odpowiedzialność za to zaniechanie ponoszą lekarz oraz pielęgniarka instrumentariuszka wykonujący wówczas zabieg - dodaje prokurator Łukasiewicz.
Prokuratora poprosiła o opinię biegłych z zakładów medycyny sądowej z Białegostoku i Warszawy. - Orzekli oni, że oba zabiegi cięcia cesarskiego przeprowadzono zgodnie z wiedzą medyczną i sztuką lekarską. Eksperci nie mieli jednak żadnych wątpliwości, że pozostawienie w jamie brzusznej ciała obcego świadczy o braku należnej staranności w czasie operacji - mówi prokurator Łukasiewicz.
O sprawie pisaliśmy już w 2010 roku. TUTAJ przeczytasz więcej
- Robert N. nie sprawdził pola operacyjnego przed jego zamknięciem, zaś Małgorzata P. nie przeliczyła materiałów opatrunkowych użytych do zabiegu.
Zdaniem biegłych, ginekolog w czasie kolejnego zabiegu cesarskiego cięcia w 2008 roku powinien zlokalizować ciało obce.
Potwierdzili, ale odmówili wyjaśnień
Robert N. i Małgorzata P. byli przesłuchani w charakterze podejrzanych. Ginekolog przyznał, że w 2002 i 2008 roku przeprowadził u kobiety dwie operacje cesarskiego cięcia i że skoro jego pacjentka nie była poddawana innym operacjom, to pozostawienie gazy musiało wiązać się z którąś z wykonanych przez niego operacji. Odmówił dalszych wyjaśnień. Podobnie pielęgniarka - przyznała, że uczestniczyła w obu operacjach jako instrumentariuszka i odmówiła składania wyjaśnień.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?