Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legniccy strażacy to prawdziwi bohaterowie

Marcin Romanowski
Grzegorz Repela ratował życie ofiarom bardzo groźnego wypadku między Chojnowem, a Lubinem. Ale nie czuje się bohaterem
Grzegorz Repela ratował życie ofiarom bardzo groźnego wypadku między Chojnowem, a Lubinem. Ale nie czuje się bohaterem Piotr Krzyżanowski
37-letni Grzegorz Repela oraz Adam Śliwa jechali po służbie w odwiedziny do kolegi mieszkającego w okolicach Jaroszówki. Nie dojechali tam, bo ratowali życie czterem ludziom.

- W ułamku sekundy zobaczyłem lecący w powietrzu samochód audi. Wypadli z niego ludzie. Wyhamowałem w ostatniej chwili. Gdyby nie to, już bym nie żył - wspomina Grzegorz Repela, legnicki strażak, który był świadkiem bardzo groźnego wypadku przy wsi Michałów, na drodze wojewódzkiej nr 335, Chojnów - Lubin. Potem był przeraźliwy huk, krzyk i mnóstwo krwi.

Legniczanin zareagował błyskawicznie. Wraz z Adamem Śliwą, 45-letnim emerytowanym strażakiem z Lubina, zaczął ratować życie ludzi, których samochód, w wyniku nadmiernej prędkości na łuku drogi, dosłownie wzbił się w powietrze i z całą siłą spadł na dach z wysokości blisko dwóch metrów. Dwóch mężczyzn wypadło z samochodu. Jeden z nich leżał na jezdni, drugi zaczął uciekać z miejsca wypadku. Trzeci po upadku auta na dach zdołał się wydostać z wraku.

Najgorzej było z tym, który został w samochodzie. Jego stopy zakleszczyły się o fotel. Najprawdopodobniej siła odśrodkowa wypchała go z przedniego siedzenia na tył. On ucierpiał najbardziej. Przebywa od wtorkowego wieczoru na OIOM-ie w lubińskim szpitalu. - Jego stan jest ciężki. Ma obrzęk mózgu. Został wprowadzony w
śpiączkę farmakologiczną - mówi Bernadetta Tułaza, zastępca dyrektora lubińskiego szpitala.

To właśnie tego zakleszczonego w samochodzie ratował Grzegorz Repela. Młody mężczyzna miał ogromną dziurę w głowie. Strażak próbował zatamować krwotok. Rozmawiał z nim, nie pozwalał, by stracił on przytomność. Wiedział, że musi działać szybko, ale z rozwagą.

- Musiałem zablokować ruch, więc postawiłem swoje auto w poprzek drogi. Kolega Adam zatrzymywał wszystkich kierowców i wyciągał z ich apteczek bandaże. Ranny obficie krwawił. Próbowałem zatamować krwotok bandażami, szmatami, wszystkim, czym tylko było można - opowiada Grzegorz Repela. Czubek głowy mężczyzny wyglądał tak, jakby ktoś wbił w niego szeroką szpachelkę.

- Krzyczał do mnie, żebym powiedział jego mamie o wypadku. Był świadomy, ale chyba nie za bardzo kojarzył, co się stało - opowiada strażak. - Na miejscu zdarzenia dało się wyczuć woń alkoholu.

To nie pierwszy raz, kiedy legniccy strażacy ratują ludzkie życie. St. kpt. Marek Pałczak w lutym tego roku, będąc po służbie, pojechał po swoją córkę do szkoły. Gdy wysiadł z auta, na dach samochodu spadł człowiek, który wypadł z okna na trzecim piętrze. Kapitan Pałczak przywrócił go do życia, zanim przyjechała karetka pogotowia.

Ogniomistrz Arkadiusz Komisarczyk, jadąc samochodem ul. Armii Wojska Polskiego, był świadkiem wypadku drogowego. 13-letnia dziewczynkę potracił samochód. Leżała na jezdni, krwawiąc. Ranna dusiła się gumą do żucia i własną krwią. Dwukrotnie przywracał jej oddech. Gdyby nie on, prawdopodobnie dziecko by nie przeżyło.

Zobacz też: Zakończyła się budowa kompleksu sportowego

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto